tycznie, pięknie... Co do dużego pokoju, ten jest wspaniały...
Wyszli z kuchni i weszli do wspomnianego pokoju. Józef Langlois poczęstował gościa wschodnimi papierosami. Pan Duthil wgłębiony w fotel, palił z zadowoleniem, urządzenie było ładne, malarz był mu sympatyczny.
— Jestem zachwycony... stworzył pan piękne wnętrze... To jest naprawdę wymarzone kawalerskie mieszkanie...
— Na pied-à-terre, na kawalerskie mieszkanie, tak to jest wystarczające, powiedział niedbale Józef. Wygodnie mi jest tutaj pracować... Z biurka jestem obecnie zadowolony... sporo mnie to trudu kosztowało, aby wybrnąć... ale...
— Szafa także jest świetna, zachwyca oko swoją harmonją linji... Drzwi na prawo i lewo?...
— Ubrania... środek, bielizna, krawaty... Przeważnie tutaj mieszkam, mam wszystko, co mi jest potrzebne, książki, projekty, telefon...
— Ach, jest pan szczęśliwy, wolny od wszelkich zmartwień, może pan poświęcić się swoim pięknym pracom...
Dał się słyszeć dźwięk przekręcanego klucza w zatrzasku, drzwi się otworzyły. Weszła Zuzia w kostjumie i kapeluszu. Langlois zrobił minę zdziwioną i omal że niezadowoloną.
— Ach to ty maleńka... Nie spodziewałem się.
Przedstawił „Pan Duthil — panna Zyta“.
Pan Duthil ukłonił się podziwiając urocze zjawis-
Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.