ko, jakie z siebie uczyniła Zuzanna. Zdjęła kapelusz i palto. Usiadła i, milcząc, zapaliła papierosa. Wstała tylko, aby na żądanie Langlois podać porto. W dalszym ciągu milcząc, nalała do kieliszków złocisty płyn, potem znowu usiadła na kanapie, nie wtrącając się do rozmowy obu mężczyzn, wyjęła róże z wazonu i wąchała.
— Lubię róże — powiedziała do pana Duthil, który jej się z tajonem zainteresowaniem przyglądał. Było to jedyne zdanie, jakie padło z jej ust.
— To pana przyjaciółka — szepnął pan Duthil Józefowi Langlois, gdy go odprowadzał do przedpokoju.
— Tak, dobra dziewczyna, bardzo przywiązana, rozsądna... nieco milcząca i dziwaczka, ale szczera...
— Jest zachwycająca, linja, szyk... Musi pana ubóstwiać... Ach mój kochany, urządzenie pańskie jest kompletne... Widzę, że pan należy do tych, którzy potrafią chwytać szczęście... Jestem zachwycony, że miałem przyjemność poznać pana, będę szczęśliwy, gdy poznam pana bliżej... W poniedziałek zechce pan przyjść do mnie na obiad... Omówimy meble... Siostra moja także chciałaby zamówić... Pan ma prawdziwy talent... Przyszłość do pana należy, niech mi pan wierzy... Do zobaczenia w poniedziałek.
— Ładnie wyglądałam Ziuku, prawda? — zapytała Zuzia męża, głosem dziecka, które czeka na pochwałę.
Po pewnym czasie, dekorator Józef Langlois zaczął zdobywać sławę. Zaprojektowane meble dla pana
Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.