Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

łem, że kiedyś będę musiał powziąć taką decyzję. Ale jeśli nie chcę, by się stało inaczej... Poznaje się wciąż ludzi. Bawi ich to, że mnie wpędzają w grób... Śmieszne to... Formalnie poczyna się robić cicho dokoła mnie...“
Przystąpił do lustra i przypatrywał się sobie.
Uśmiechał się do siebie pełen rezygnacji. „Wrażenie wywrze to doskonałe, zwłaszcza wobec dam. Tak korrekt przecież nie każdy postępuje. Jutro pójdę do Lietzmannów. Ostatnio przy kotyljonie panna Wikcia pokpiwała ze mnie, gdyż powiedziałem coś naiwnego. Dziewczyna przekona się teraz, że nie jestem niewiniątko, lecz tragiczną postacią“.
Zastanawiał się, co ma począć trzeciego dnia (zdawało mu się, że zwyczajem ustanowiony jest termin trzydniowy). Może urządzić doskonałą ucztę, dla samego siebie? A że w tym wypadku nie potrzebowałby się troszczyć o następstwa dla żołądka, mógłby wreszcie zjeść tyle homara i wypić tyle szampana, ileby tylko wlazło! Sposobność była jedyna. A jednak wyrzekł się tego pomysłu. Los jego miał się spełnić w bardziej dystyngowany sposób. „To nie była piękna myśl. Nie będę pił alkoholu, lepiej mi do twarzy, gdym blady jak teraz“.
Wybrał odpowiedni krawat i wsiadł do dorożki, by przejechać się po mieście i pożegnać się ze światem. Fabryki na krańcach miasta nie imponowały mu więcej, natomiast wzruszało go tętniące na przedmieściach życie. Pomyślał o Michelsenie i wzruszył się również. Wieczorem, podczas premjery — obok niego