„Pan jest głęboki“.
Siebert usiadł obok niej. Liczyła trzydzieści lat i nie była łatwą do zdobycia. Siebert poczuł wkrótce, że jego interesująca bladość zatraca się, że twarz go pali. Mimo to pani Fichte była wciąż bardzo uprzejmą.
Potem — odurzony, nie winem, lecz panią Fichte — wygłosił mowę, w której użył zwrotu „Morituri te salutant“. Spojrzał przytem na panią Fichte, która wprawdzie nie znała łaciny, ale poufale się uśmiechnęła; gdy potem spojrzał na Michelsena, stwierdził, że ten niespokojnie się poruszył na krześle i wywrócił kieliszek z winem, stojący przed nim na stole.
Trzeci dzień nastał; „bądźcobądź najcięższy“, pomyślał Siebert wczesnym rankiem, leżąc w łóżku. „Stać się musi! Ale przedtem trzeba niejedno załatwić“. Pozostał w domu i spisał tsetament. Wtedy to na jaw wychodzi, kogo się naprawdę lubi. Poczuł nagle wielką życzliwość dla Michelsena. „Biedak, wczoraj miał kiepski wieczór“. Zapisał mu tuzin najnowszych krawatów. „Gdybym miał chorobę chroniczną i umarł dopiero po trzech miesiącach, nie mógłby ich więcej nosić. A że już dziś wieczorem... Wszystko ma swoje dobre strony“.
Po spisaniu testamentu zadał sobie pytanie: „Czy mam jeszcze co zjeść? Poco? Ale jeśli się jest głodny!“ Uświadomił sobie, że lepiej będzie, jeśli niejeden raz jeszcze zasiądzie do smacznej kolacji. „Jako zdrowy człowiek pójść poprostu do djabła — ależ to nonsens! Nie mam zresztą talentu na bohatera. A zresztą: czy mój rewolwer też strzela? Jeśli się chce po-
Strona:PL Nowele obce (antologia).djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.