Wkrótce po złożeniu egzaminu dojrzałości, objawił Krzysztof taką tężyznę w prowadzeniu interesów, iż zdołał zaimponować nawet ojcu, doświadczonemu, poważnemu kupcowi. Stary uznał syna, gdy miał dziewiętnaście lat, pełnoletnim i powierzył mu przedstawicielstwo swego domu handlowego w Wiedniu. „Wobec dowodów sprężystości, jakie złożyłeś, mogę na tobie polegać, przekonany, że nie narazisz na szwank mojej firmy“. W ten sposób Krzysztof został usamodzielniony i począł spokojnie i cicho swą karjerę życiową. Nie czynił kroku, który nie byłby poświęcony pracy i zyskom.
Pewnego wieczora, gdy, jak codzień, o godzinie 10 wracał do domu, potknął się w mrocznej sieni o ciało jakieś. Zapalił światło: obfite pukle czerwonych włosów otaczały bladą twarz; oczy kobiety spozierały, jakby przez mgłę. Podniósł kobietę z ziemi.
— Pani zasłabła? Wezwę lekarza.
— Nie trzeba. Od pięciu dni nie jadłam.