Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.1 230.jpeg

Ta strona została skorygowana.
220
Anchieta.

konu jezuitów, który niedawno przedtém został do Portugalji wprowadzony. W dwudziestym, przybył Józef de Anchieta do Brazylji (1553). Poświęciwszy się nauczaniu młodzieży, poznał język krajowców i dla ułatwienia missjonarzom ich mozolnej pracy, napisał grammatykę, słownik i dwa katechizmy, większy i mniejszy, w tém narzeczu, którem mówiły prawie wszystkie pokolenia Indjan, wzdłuż morza koczujące (Beretarius, Vita Anchietae, Lugduni 1617, p. 50). Grammatyka, którą ułożył Anchieta, dotychczas jest najlepszą. Aby oduczyć Portugalczyków i krajowców od rozpustnych piosenek, napisał mnóstwo pieśni w językach: hiszpańskim, portugalskim i brazylijskim, i niezadługo potém czystych, niewinnych śpiewów odgłosy, rozlegały się po górach i dolinach. Chrześcjańska miłość poddawała mu coraz nowe pomysły i tak: napisał wielką dramę w 5,000 wierszy, skierowaną przeciwko występkom i wadom europejskich kolonistów; niektóre ustępy tej dramy były w języku krajowym (podług Denys, Brasilien, I 187, w języku tupi). Ciekawością wiedzeni, tłumnie zbiegali się krajowcy na przedstawienia tej dramy, przez co nastręczała się sposobność wpływania na nich i przygotowywania ich do przyjęcia chrześcjaństwa. Wkrótce Anchieta stał się przedmiotem uwielbienia dla ludożerczych barbarzyńców, którzy go uważali za świętego człowieka i szczególną czcią otaczali. Lecz czy mogło być inaczej, jeżeli widzieli bohaterskie cnoty znakomitego męża, który, łącznie z Nobregą, pierwszym missjonarzem, a później prowincjałem Brazylji, w nędznych lepiankach, pełne utrapień życie dla nich pędził. Za odzież służył mu kawał grubej wełnianej tkaniny, jego sandały były z ostrych włókien dzikiego krzewu, słomiana mata zastępowała drzwi nędznej jego chaty. Na liściach palmowych, rozesłanych na gołej ziemi, świątobliwy mąż spożywał skromny posiłek, który mu zwykle sami Indjanie dostarczali. W 1567 r. wyświęcony w Bahia na kapłana, rozpoczął Anchieta swoje apostolskie pielgrzymki między dzikimi. Mowa ludzka nie wystarcza, aby wypowiedzieć to, co wycierpiał świątobliwy missjonarz, trapiony głodem i pragnieniem, często nawiedzany różnemi chorobami, w łachmanach zamiast odzieży, brnąc niekiedy przez niezmierzone obszary, zalane wodą, otoczony ze wszech stron nieprzyjaciołmi, nie znał on wyższej rozkoszy, nad spełnianie swego apostolskiego powołania. Był wszystkiém dla wszystkich. Dla Indjan, mawiał Anchieta, jestem lekarzem i cyrulikiem zarazem, leczę i obcinam, wedle potrzeby. Wiele też musiał wycierpieć ód Portugalczyków; lecz najwięcej od tego rodzaju dzikich mieszkańców Brazylji, którzy powstali z pomięszania europejczyków z indjankami. Sprzysięgli się więc przeciwko missjonarzowi, z powodu, jak mniemali, że dzieło nawrócenia na chrześcjaństwo przez niego dokonywane, szkodzi kolonji i grozi zrujnowaniem gospodarstw, w których najcięższe prace na barkach niewolniczych spoczywały. Anchieta więc zmuszony był swoich neofitów do broni powołać i silę siłą odpierać. Tymczasem nastręczyła się sposobność okazania ważnej usługi kolonistom, kiedy wybuchła niebezpieczna wojna między nimi a pokoleniom dzikich Indjan, Tamuyos. Udał się wtedy Anchieta, z Nobregą, do tych dzikich, aby pośredniczyć w zawarciu pokoju, lecz aby przekonać ich, jak szczerze koloniści pragną zgody, pozostał u nich w charakterze zakładnika. Długo ciągnęły się układy. Po dwóch miesiącach Nobrega, z powodu ważnych spraw, wrócił do kolonji. Dzicy okazywali zniecierpliwienie: już wy-