Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.1 497.jpeg

Ta strona została skorygowana.
491
Augustyn.

cy, pomimo wielkiej zkądinąd pomiędzy sobą różnicy, przypisywali złe nie wolnej woli człowieka, ale złemu pierwiastkowi, nieprzyjaznemu Bogu, niezależnemu od niego, a tworzącemu w każdym człowieku, obok duszy dobrej, danej mu od Bogu, duszę złą; zkąd pochodzi wewnętrzna walka i rozdwojenie dobrej woli i złego czynu. Dla tego człowiek wzdycha, wraz z całą naturą, do wyzwolenia swego i powrotu do Boga. Ascetyzm surowy, ale oparty całkiem na panteistycznej podstawie, miał prowadzić do tego powrotu, w rzeczy zaś samej, pod pozorami surowej moralności, pielęgnował i podniecał zepsucie najsromotniejsze. Szczególniej blaskiem umiejętności, manicheizm znęcał i utrzymywał swoich stronników, łudząc ich nadzieją rozwiązania kwestji najzawilszych, obiecując im wiedzę i wolność, w miejsce ślepej uległości wierze katolickiej. Zresztą, manichejczycy zawsze występowali z wyrażeniami chrześcjańskiemi, tak, iż przyjmując ich zasady, Augustyn mniemał, że wraca do wiary chrześcjańskiej, ale do wiary naukowej, rozumnej, godnej umysłu wyższego i wykształconego. Bardzo prosta sztuka, używana przez manichejczyków, a mianowicie rzucanie kwestji zawiłych, bez ich rozwiązania, jak gdyby rzucanie kwestji było już wiedzą (De duabus animabus contra manich. c. 8), wydawała mu się głębokością; ich pociski przeciw Kościołowi, mniemane sprzeczności w Starym i Nowym Testamencie, przez nich wykazywane, ich metoda przecząca, tajemniczość, jaką osłaniali urojoną mądrość swoją, były w oczach uprzedzonego Augustyna dowodami szczególnej umiejętności, oraz swobody w badaniu prawdy. Zaczął się jednak rozczarowywać, gdy go przypuszczono do tajemnic sekty, gdy mu rozprawiano o książęciu światłości i książęciu ciemności, o walce dwóch pierwiastków, o człowieku pierwotnym i o duchach natury; lecz wstąpił do tej sekty z tak mocną nadzieją znalezienia w niej zaspokojenia umysłu i rozwiązania dręczących go wątpliwości, że z początku w dobrej wierze, a później przez miłość własną trwał w błędzie. Powróciwszy do ojczystego miasta, uczył Augustyn wymowy i ze szczególną gorliwością oddawszy się literaturze, zupełnie zaniechał kwestji religijnych. Zdolność, nauka i łatwość wysłowienia zjednały mu wielkie powodzenie, nawet jego zasady manichejskie zniewalały dlań niektóre umysły; manicheizm był wówczas w pewnej części społeczeństwa modnym. Moniki jednak nie cieszyło to powodzenie syna. Serce jej bolało, widząc go na zgubnej drodze. Codzień obfite łzy wylewała przed Bogiem, błagając o jego nawrócenie. Niebo jej też dawało wskazówki lepszej przyszłości. Pewnej nocy, śniło się jej, że, gdy złamana boleścią klęczała na podłodze, spostrzegła szanowną postać, która pocieszała ją temi słowy: „Obejrzyj się, a ujrzysz syna na tém miejscu, gdzie sama teraz się znajdujesz.“ I rzeczywiście, obejrzawszy się, spostrzegła obok siebie Augustyna. Gdy opowiedziała widzenie swoje synowi, a ten, tłumacząc je po swojemu, rzekł, że to ma znaczyć, iż wkrótce podzielać będzie jego przekonania, Monika, ku wielkiemu zdziwieniu Augustyna, odparła natychmiast: „Nie, nie powiedziano mi: gdzie on jest, tam i ty będziesz, ale: gdzie ty jesteś i on tam także będzie.“ Prosiła też pewnego biskupa, który przedtém był manichejczykiem, aby pracował nad powrotem Augustyna do prawdziwej wiary; biskup odmówił jej prośbie, dodając, że taki człowiek, jak Augustyn, sam wkrótce przekona się o płonności manicheizmu; a gdy Monika nie ustawała z płaczém na niego nalegać, rzekł jej: „Nie, syn tylu łez nie zginie.“ — Dogadzając swej próżności, celem popisywania się na obszerniejszém polu i przed