wsi do wsi i nauczał. Ludność biegła na jego spotkanie, nawet biskupi cieszyli się, kiedy Henryk przychodził do ich djecezji, spodziewając się po jego porywającej wymowie odnowienia życia religijnego. R. 1116 posłał on dwóch swoich uczniów, ubranych w suknie pokutnicze, do miasta Mans, z prośbą o pozwolenie nauczania w tamtejszych okolicach. Mieszkańcy przyjęli ich jak aniołów zesłanych przez niebo, a bp Hildebert, który wtedy był na wyjeździe do Rzymu, zalecił swoim archidjakonom, aby nie zabraniali Henrykowi miewać kazań do ludu. Henryk nie był jeszcze wtedy uważany za kacerza i w naukach swoich traktował głównie materje praktyczne, bez zapuszczania się w dogmaty. Ponieważ żaden kościół nie mógł pomieścić ogromnej liczby słuchaczów, urządzono więc na rynku kazalnicę. Z początku duchowieństwo miejscowe okazywało Henrykowi wszelkie oznaki uszanowania. Lecz kiedy kaznodzieja wystąpił z ciężkiemi zarzutami przeciwko duchowieństwu, lud wpadł w takie rozjątrzenie, że gdyby nie pomoc świeckiego ramienia, księża staliby się ofiarami wściekłości pospólstwa. Pomimo klątwy, którę rzucono na Henryka, nie przestawał on dalej prawić kazań do ludu i ukrył się w jednym z sąsiednich zamków, dopiero po powrocie Hildeberta z Rzymu. Kiedy biskup wjeżdżał do miasta, lud wołał: „Nie chcemy twego błogosławieństwa, błogosław sobie i poświęcaj błoto.“ Hildebert łagodnemi środkami doprowadził do posłuszeństwa rozburzone pospólstwo, puszczając w niepamięć doznane obelgi, a Henryka skłonił do wyniesienia się z djecezji. Henryk udał się do południowych prowincji Francji: w Poitiers, Bordeaux i kilku innych miastach pracował żarliwie nad rozszerzeniem swojej nauki; tu poznał się wkrótce z Piotrem de Bruys i stał się odtąd nieodstępnym jego powiernikiem. Okoliczni biskupi, zgorszeni zgubnym wpływem Henryka, gorąco napominani przez Piotra z Clugny, o położenie końca niebezpiecznej herezji, wszelkich usiłowań dokładali, aby ująć fanatycznego kaznodzieję, który dostał się nareszcie w ręce biskupa arelateńskiego (Arles) 1134 r. Henryk został stawiony przed soborem w Pizie i oskarżony o kacerstwo; oddany pod straż opatowi z Clairvaux, odzyskał on wkrótce wolność i nanowo zaczął głosić swoje nauki w Tuluzie i jej okolicach. Rzeczy doszły do tego smutnego stanu, jak mówi ś. Bernard, że kościoły opustoszały, lud był bez kapłanów, sakramentom nie okazywano już żadnej czci, świąt uroczystych nie zachowywano. Nalegał więc św. Bernard na Ildefonsa, hrabiego Tuluzy, aby nie pozwalał na swojém terrytorjum psuć ludu wygnanemu z Mans, Poitiers i Bordeaux heretykowi. Papież Engenjusz III, który właśnie wtedy był we Francji, posłał do Albigeois i do Tuluzy kardynała legata Alberycha, biskupa Ostyi. Wysłaniec papiezki, zkądinąd mąż rozważny, sądził, że wielką okazałością ludowi zaimponuje i odrazu porządek przywróci; lecz łudził się pod tym względem, gdyż właśnie przeciwko świeckiej okazałości między duchowieństwem nowi kacerze najzawzięciej występowali. Kiedy kardynał przybył do miasta Albigeois, mieszkańcy wyjechali na jego spotkanie na osłach, z cymbałami w ręku, i urządzili mu pewien rodzaj kociej muzyki. Lepsze wrażenie zrobił św. Bernard, który w dwa dni po legacie przybył. Jego powaga, ubóstwo odzieży, wychudzona postać, porywająca wymowa, silnie oddziałały na umysł ludu: kacerze umilkli, a ich stronnicy powracali massami na łono Kościoła. Kiedy legat z ś. Bernardem udał się do Tuluzy, Henryk uciekł już z tego miasta, lecz wkrótce potém schwytany, wydany został w ręce tamtej-
Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.2 635.jpeg
Ta strona została skorygowana.
618
Bruys.