Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.5 027.jpeg

Ta strona została przepisana.
16
Emmerich.

ona w duszy: „Daję ci to Panie Boże, abyś to dał ubogim, najbardziej potrzebującym.“ Gdy w dziecku którém widziała zły nałóg, lub wykroczenie jakie, nietylko modliła się o jego poprawę, ale nadto wkładała na siebie pokutę za nie i prosiła Boga, aby jej tę pokutę odbywać pozwolił. Gdy później pytano jej, jakim sposobem doszła ona do tej praktyki, odpowiedziała: „Nie umiem powiedzieć, kto mnie tego nauczył, ale leży to już w naturze współczucia. Czułam zawsze, jak wszyscy w Chrystusie jedném są ciałem, i jak palec u ręki bolała mnie każda bieda bliźniego. Od dzieciństwa wypraszałam sobie u Boga cierpienia drugich, miałam bowiem to przekonanie, że Bóg nie zsyła cierpienia bez szczególnej przyczyny i że cierpieniem zawsze się coś wypłaca. Że cierpienie nieraz tak silnie kogo męczy, myślałam sobie, ztąd to pochodzi, iż nikt cierpiącemu nie pomaga do wypłacenia się z długów. Modliłam się tedy do Boga, aby mi za niego wypłacać pozwolił i prosiłam dzieciątko Jezus, aby mi w tem pomagało, i niebawem cierpienia miałam dosyć.“ Gdy raz w cudzym była domu przy chorém dziecku, nadszedł jego pijany ojciec i na żonę rzucił kawałem drewna, tak jednak, że drewno wprost na chore dziecko leciało; wówczas Katarzyna podsunęła się pod pocisk i cieszyła się, że swoją rozbitą główką zasłoniła dziecko od uderzenia. Co tylko jako dziecko mieć mogła, rozdawała ubogim. Wcześnie nabrała wielkiej zręczności w obwiązywaniu ran i z heroicznem zaparciem się siebie dla ulgi chorych wysysała ich wrzody. Świętobliwość Katarzyny była pokorna, co najpewniejszym jest znakiem jej prawdziwości. Żadnej pychy, żadnego fałszu, żadnej chęci świecenia swemi cnotami nie było w tej prostej duszy, która dziecięcą naiwność do późna przechowała. Rodzice jej, prostacy, nie rozumieli co się z ich dzieckiem dzieje, często więc cierpieć musiała łajanie i kary. Dla tego uważała się za złą bardzo i kary godną. Nie raz ubolewała nad tém, że przed Bogiem musi stać nie dobrze, kiedy ją rodzice zawsze ganią. Najmniejszy grzech budził w niej żal wielki. W piątym roku zapragnęła raz jabłka z ogrodu sąsiada: za to pożądanie grzeszne postanowiła nigdy jabłek nie jeść i postaniewienia tego dochowała. Gdy pierwszy raz szła do spowiedzi, poszła ze łzami rodziców, aby jej pomogli do zupełnego poznania jej grzechów: „Nie chcę mieć nic skrytego, mówiła wówczas, nie chcę żadnej fałdy w mojem sercu. Bo gdyby anioł do mnie przyszedł, w którego sercu widziałabym fałdę jaką, powiedziałabym, że ma on jakąś współkę z szatanem, który kryje się w zakątkach i fałdach serca.“ Katarzyna była bardzo zręczną we wszystkich gospodarskich pracach i w kobiecych robotach. Jej modlitwy i widzenia wcale jej do tych zajęć nie przeszkadzały. W 6 roku życia poczuła powołanie do klasztoru. W 12 r. życia oddaną była na służbę do krewnego włościanina. Że jednak była słabowitą, wzięła ją matka do siebie, a po niejakim czasie oddana do szwaczki w Coesfeld, przebyła tam 2 lata, a później igłą przez 3 lata zarabiała sobie na posag do klasztoru. Ale trudno jej szło to zbieranie: co zarobiła, rozdawała zawsze ubogim; niekiedy nawet własne z siebie suknie. Rodzice i cała rodzina była przeciwna wstąpieniu Katarzyny do klasztoru; chcieli ją za mąż wydać; lecz ona poradziwszy się spowiednika i proboszcza nie poszła za ich radą i wytrwała w swojém postanowieniu. Ale schorowanej i ubogiej dziewczyny nie chciały przyjąć ani augustjanki w Bokum, ani trapistki w Darfeld; klaryski w Münster obiecały ją przy-