Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.5 251.jpeg

Ta strona została przepisana.
240
Faber.

sić o przyjęcie do Kościoła, ale wstrzymał się i wrócił do kraju, niepozyskawszy jeszcze prawdziwej dla swojej duszy ojczyzny. Gdy dr. Grant, ówczesny przełożony kollegjum angielskiego, a później bp Southwarku, przedstawił go Grzegorzowi XVI, Pap., ten wezwał go, aby został synem Kościoła. F. odpowiedział, iż sądził, źe powinien był zostać w kościele anglikańskim, ponieważ tym sposobem miał nadzieję wiele dusz wyrwać z duchowej zgnilizny. „Być to może, rzekł Papież, ale ratuj własną twą duszę, własną duszę!“ W Elton znalazł F. parafjan swoich zupełnie prawie niereligijnych, ale gorliwością swoją, swemi kazaniami ściągnął ludzi do kościoła i zyskał ich serca. Żywot prowadził już wówczas bardzo surowy, w umartwieniu, poście i modlitwie. Na początku r. 1845 wydał Żywot ś Wilfrida, w którym się tak zagłębił i rozmiłował, że sam pragnął nosić imię świętego. Ale ś. Wilfrid był synem Rzymu. F. też pisał: „Wilfrid widział, że jedyną dlań rzeczą była pielgrzymka do Rzymu, aby w cieniu katedry Piotrowej nauczyć się pewnej drogi doskonałości.“ Słowa te obudziły wiele hałasu pko Faberowi, nawet przyjaciele wiele mu robili z tego powodu bolesnych wyrzutów. W październiku t. r. Newman, Dalgairns, Papes, Christie, Cottin, Morris i wielu innych znakomitych anglikanów powróciło na łono Kościoła. F. wahał się jeszcze, bo obawiał się pozostawić swoją parafję, którą udało mu się wyrwać z obojętności religijnej. Ale z drugiej znów strony, niepokoił się bardzo myślą o ważności swojego święcenia kapłańskiego. W nocy 12 Listop. 1845 wezwany do chorego, poniósł mu kommunję, którą gdy choremu podawał, w duszy utkwiła mu silnie myśl, że to co daje nie jest Najśw. Sakramentem, że on sam nie jest prawdziwym kapłanem. Następującej niedzieli (16 Listop.) odbył nabożeństwo, jak zwykle, ale nie rozdawał kommunji. Wieczorem wstąpił na kazalnicę i miał pożegnalną mowę. „Opowiadałem wam, mówił, prawdziwą naukę, ale poznałem, że nauka ta nie jest nauką kościoła angielskiego. Przeciwnie kościół ten potępia ją, o ile tylko głos swój pko niej podnieść może, i dla tego muszę was opuścić, a iść tam, gdzie prawda mieszka..“ Parafjanie byli zdumieni: wielu poszło za nim do plebanji, prosząc go, aby nauczał czego chce, byle tylko z nimi pozostał. Faber sam nie dowierzał sobie, czy będzie miał siłę opuścić swoich parafjan, i dla tego kilku przyjaciół musiało mu przyrzec uroczyście, że go w razie słabości gwałtem uwiozą i doprowadzą do księdza katolickiego, przed którym miał złożyć wyznanie wiary. Następnego rana opuścił Elton; 10 osób, pragnących także wrócić do Kościoła, towarzyszyło mu w podróży. Cała wszakże parafja była już na nogach: zewsząd słychać było głos tłumiony łkaniem: „Niech cię Bóg błogosławi wszędzie, gdzie pójdziesz.“ Tego samego dnia jeszcze w Northampton F. został synem Kościoła. R. 1847 przyjął święcenia kapłańskie i pod Cotton w Staffordshire, gdzie lord Shrewsbury dał mu piękną posiadłość, założył zgromadzenie wilfridjanów, mających na celu niesienie posługi duchownej wszędzie, gdzie każe biskup djecezjalny. W kilka miesięcy przyjął F. 150 osób do Kościoła, a po niejakim czasie jedna tylko w całej okolicy rodzina pozostała protestancką. Gdy jednak Newman zaprowadzał zgromadzenie oratorjanów ś. Filipa, wilfridjanie przyjęli regułę tego świętego i F. w własnym swym domu został nowicjuszem. Gdy Newman zakładał dom w Maryvale pod Birmingham, F. z 6 kapłanami zajmował nową osadę na King William Street w Londynie (31 Maja 1849). Pracy było wiele i pracowano też