Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.5 382.jpeg

Ta strona została przepisana.
371
Filip Neri.

swego przypisuje założycielowi oratorjum, jako jemu raczej niż sobie należną, i w napisie zawieszonego na grobie świętego ex voto, tenże wyraz swej ku niemu wdzięczności ponawia i pamięci potomnych przekazuje. dowód czulej i pokornej miłości, jaką święty otaczał wielkiego ucznia swego, dość przytoczyć jeden szczegół. W czasie kiedy Baronjusz pracował w archiwach, zbierając materjały do swej historji, ś. Filip codzień pokryjomu skradał się do mieszkania jego, do którego był sobie kazał w sekrecie klucz dorobić, i sprzątał mu i porządkował w pokoju, aby, wróciwszy do domu, nie potrzebował tracić czasu na tem zajęciu materjalnem. Długo rzecz została w ukryciu i Baronjusz zachodził w głowę, ktoby mógł być ten tajemniczy służący, który mu w taki sposób porządek w mieszkaniu utrzymuje; aż pewnego razu, wróciwszy z archiwum wcześniej niż zwykle, zastał zwierzchnika swego na gorącym uczynku, zamiatającego podłogę. Osada florencka w Rzymie, chcąc uczcić zasługi świętego ziomka swego, oddała mu piękny swój kościół przy moście Anioła: w nim odtąd ś. Filip odbywał swe konferencje i uczniów swoich przy nim osadził; sam wszakże pozostał w ulubionej izdebce swojej w szpitalu św. Hieronima della carità. Główną jednak siedzibą nowej i mnożącej się z każdym dniem kongregacji, i najsłynniejszą prac św. Filipa widownią stał się kościół św. Marji Panny na padole, Santa Maria in Vallicella, wyznaczony młodemu zgromadzeniu postanowieniem Grzegorza XIII. Przenosząc się, wraz z drugimi członkami oratorjum, na to nowe mieszkanie, Baronjusz, który przy pracach swych uczonych, mimo posług, jakie mu pokryjomu oddawał święty założyciel, umiał też, według przepisów reguły, oddawać się materjalnym zajęciom domowym, i szczególnie w kuchni zakonnej czynność swą, niewiadomo do jakiego stopnia szczęśliwą, rozwijał, na ścianie sali rekreacyjnej dawnego domu przy kościele ś. Jana dei Fiorentini pamiątkę tych kucharskich zdolności swoich zostawił w tym napisie, węglem nakreślonym i do tego czasu zachowującym się: Caesar Baronius, cocus perpetuus. Wkrótce kościół przez Papieża nadany okazał się ciasnym i niedostatecznym na pomieszczenie tłumów do niego się cisnących: ś. Filip go zwalił i nowy zbudował. Baronjusz nie mógł się wydziwić zuchwałości takiego przedsięwzięcia, bo, jak sam świadczy, tego dnia, którego Filip sprowadził budowniczego, nie mniej jak on sam takim zamiarem zdumionego, aby z nim plan nowej budowy ułożyć, w kassie zgromadzenia nie było ani grosza, nie już na budowanie kościołów, ale i na zgotowanie obiadu. Ale Filip przerażonego ucznia i strachy jego do Opatrzności Boskiej odesłał i nie omylił się w swej ufności, bo nim jeszcze słońce zaszło, już od św. Karola Boromeusza, penitenta jego, i innych osób niewiadomych więcej niż dwadzieścia tysięcy skudów wpłynęło. W kilka lat potem już był gotowy kościół, jeden z najpiękniejszych w Rzymie: sama pozłota sklepienia kosztowała 60,000 skudów; freski zdobiące je są dziełem słynnego Piotra z Kortony. Od tego czasu wzrost kongregacji jeszcze szersze przybrał rozmiary. Uboga cela świętego założyciela i sala przeznaczona do modlitwy, oratorium zwana, stały się codziennem miejscem zebrania wszystkich pod względem nauki i cnoty znakomitości Rzymu i dworu papiezkiego. Gdy święty wieczorem wracał z prac i kazań swoich, które często miewał pod gołém niebem, na placach publicznych i na rogach ulic zgromadzając lud w koło siebie, zastawał mieszkanie swoje jakby oblężone ciżbą kardynałów, bi-