Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.5 384.jpeg

Ta strona została przepisana.
373
Filip Neri.

Matki Boskiej, do której szczególnie rzewne miał nabożeństwo i z niewypowiedzianą, czułością Matką ją nazywał, oczy jego jakoby zamieniały się w źródło łez, tak obficie płynących, że od wielkiego wzruszenia głos mu ustawał, i płacząc, nie mówiąc, kończył swe kazanie. Gdy w późnym już wieku dla braku sił zasiadał w bocznej kaplicy na krześle dla niego przygotowaném, aby wysłuchać Mszy lub kazania, prawie tejże chwili wpadał w zachwycenie, w obec wszystkiego ludu, i nieraz w pośrodku kaplicy zostawał na krześle zawieszony w powietrzu na kilka stóp od ziemi. Potem przyszedłszy do siebie, zawstydzony tém, co mu się przydało obracał się do wiernych, otaczających go i spoglądających nań z uwielbieniem, jako na świętego, i mówił do nich z uśmiechem: „Czegóż się dziwicie? wszak wiecie, żem dziwak i zawsze robię niedorzeczności?“ Nie chcąc się z temi cudownemi łaskami wystawiać na widok publiczny, Mszę świętą odprawiał w kapliczce, nad celą jego położonej, i nikogo do niej nie wpuszczał, prócz jednego braciszka, który był jego powiernikiem duchownym i także uważany był powszechnie za świętego. Braciszek ten służył mu do Mszy aż do Sanctus, potém z rozkazu Filipa odchodził do swej roboty, aby, jak mówił święty, zgromadzenie nie cierpiało szkody za dziwactwa jego: tak nazywał zachwycenie swoje, które go przy każdej prawie ofierze świętej nachodziły w chwili Podniesienia i Komunji. Zachwycenia te trwały zwykle dwie godziny, czasem trzy godziny i więcej, i cały ten czas zostawał wzniesiony na kilka stóp od ziemi, z rękoma wyciągniętemi, pogrążony w adoracji Najświęt. Sakramentu. Braciszek, skończywszy swą robotę, pilnował go przez mały otwór we drzwiach, i kiedy święty miał już wracać do stanu zwyczajnego, co umiał poznawać po wyrazie twarzy jego, wchodził do kaplicy i służył do końca Mszy. Nie dziw, że Papieże współcześni: ś. Pius V, Grzegorz XIII, Sykstus V, Grzegorz XIV i Klemens VIII, takiego męża Bożego często wzywali do rady sumienie swoje przed nim otwierali i przyjaźnią swoją go zaszczycali i, ręce jego całując, cześć mu okazywali i w najtrudniejszych sprawach rządu kościelnego zdania jego zasięgali. W każdém zdarzeniu Filip mówił i działał z prawdziwie apostolską szczerością i prostotą; osobiste tylko krzywdy i różne, jakie nieprzyjaciel wzniecał przeciw niemu prześladowania, przyjmował w milczeniu i z anielską znosił cierpliwością. Mało komu wiadomo, co jednak rzecz pewna, że uratowanie Francji od ostatecznego popadnięcia w herezję kalwińską głównie się należy apostolskiej i duchem Bożym natchnionej roztropności tego wielkiego sługi Bożego. Wiadome z historji długie chwianie się Henryka IV między herezją a Kościołem, jako zrazu wyrzekłszy się błędów kalwińskich i przyjąwszy wiarę katolicką, potem w zapędzie wojny domowej odpadł do hugonotów, aż dopiero 25 Lipca 1593 w opactwie ś. Djonizego ostatecznie i uroczyście wyrzekł się herezji. Chodziło zatém o absolucję papiezką; Grzegorz XIII był rzucił klątwę na Henryka, Klemens VIII ją zatwierdził i w sile utrzymywał, a niedowierzając, po tylu zmianach, nawróceniu króla, mimo próśb jego i episkopatu francuzkiego, cofnąć jej nie chciał; zagroził nawet księciu Nevers, wysłanemu do Rzymu na czele świetnego poselstwa, aby w imieniu króla przeprosił Papieża, i już znajdującemu się w Modenie, że i na niego klątwę rzuci, jeśli się odważy przekroczyć granicę państwa Kościelnego. Całe święte Kollegjum, z wyjątkiem kilku