Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.5 603.jpeg

Ta strona została przepisana.
592
Franciszek I kr. fr. — Franciszka Rzymianka.

Zarzut ten jednak pochodzi tylko ze strony gallikanów, zwolenników sankcji pragmatycznej (ob.), którzy ubolewali, że umowa ta znosi wiele punktów tej sankcji, oddaje nominacje biskupów w ręce królewskie. Z artt. Sankcja i Konkordaty przekonywa się czytelnik, że konkordat z 1516 był następstwem oporu, jaki duchowieństwo francuzkie stawiało przeciw zniesieniu sankcji pragmatycznej, oporu, który przyczynę swoją miał w czysto odszczepieńczych pojęciach. Swiadomie czy nieświadomie znaczna część duchowieństwa francuzkiego była na drodze, jeżeli nie zerwania jedności kościelnej, to przynajmniej jak największego jej osłabienia. Wielkiem i w prawdzie ofiarami, ale z zachowaniem istoty rzeczy, starał się Papież konkordatem z 1516 zapobiedz tem u nieszczęściu.

Franciszka Rzymianka, św. (9 Marc.), założycielka oblatek wieży zwierciadlanej; ur. 1384 r. w Rzymie, z ojca Pawła Buxa (Buxo, Busso) i matki Jakobelli z Roffredeschi’ch. Rodzice jej spowinowaceni byli z możnemi domami Orsini’ch, Savelli’ch, Mellini’ch. Od najmłodszych lat stroniła od wszelkich zabaw dziecinnych; najmilszą dla niej była modlitwa i samotność. W 12 r. życia już postanowiła wstąpić do klasztoru, lecz z woli rodziców zmuszoną była zostać żoną (1396 r.) znakomitego i bogatego młodzieńca Wawrzyńca de Pontianis. Gdy wkrótce potém w ciężką wpadłszy chorobę, cudownie uzdrowioną została, poświęciła się pielęgnowaniu chorych. Nawiedzała szpitale, spełniając najniższe posługi, lub też w swym domu mieściła chorych, czuwając zarówno nad ich zdrowiem ciała i duszy. Z podobną troskliwością opiekowała się ubogimi, tak, iż dom jej prawdziwym był dla nich przytułkiem. Najlepszym jej przysmakiem był chleb suchy, brany od żebraków. Nieraz sama kwestowała dla nieszęśliwych po ulicach Rzymu i okolicy. Raz cały dzień siedziała pod kościołem ś. Pawła między żebrakami, tak dalece ubóstwo w jej oczach było pięknem i świętem. Była też szczególną pocieszycielką strapionych, którzy zewsząd cisnęli się do niej. Słowa jej potrafiły pojednać najbardziej zawziętych wrogów. Obecność jej wszędzie roznosiła błogosławieństwo. Z mężem żyła w takiej zgodzie, że, przez 40 la t ich pożycia, najmniejszego nigdy nie było nieporozumienia. Gdy mąż, albo sprawy domowe tego wymagały, nie wahała się przerwać swoich ćwiczeń pobożnych. Dziatki swe, z których wszyskie (prócz jednego syna) wyprzedziły ją do grobu, wychowywała dla nieba. Domowników swych nazywała braćmi i siostrami i była dla nich prawdziwą siostrą, a jeśli zdawało się jej, że którego z nich obraziła, wnet przepraszała. Gdy Władysław , król neapolitański, po barbarzyńsku obchodził się z Rzymianami i skazał na wygnanie jej męża i krewnego Paulutio (Paluzzo), a syna wziął jako zakładnika, cały zaś majątek jej zrabował, Franciszka nie straciła pokoju ducha i odezwała się z Jobem: „Pan dał, Pan wziął, niech będzie Imię Jego błogosławione!“ I w rrzeczy samej Bóg wrócił jej stratę. Mąż jej, na 12 lat przed swoją śmiercią, dał jej zupełną wolność i żył z nią odtąd w ciągłej wstrzemięźliwości. Od tej chwili Franciszka ciało swe poddawała wszelkim umartwieniom, odzież nosiła najlichszą, spełniała najniższe czynności, przenosząc ciężary przez ulice miasta. Wśród tych pospolitych zajęć, cała zatopiona w Bogu, doznawała prawdziwej rozkoszy. Straciwszy męża (1436), mogła już odtąd żyć w klasztorze, o czem jeszcze w młodości marzyła. Oddawna