Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.6 142.jpeg

Wystąpił problem z korektą tej strony.

German.—Germana. 133 soboru VII powsz.). G. um. 740 r., mając lat przeszło 90. Z pism jego zostały następujące: 1) 3 listy w Concil. VII act. a. ap. Mansi, Concil. XIII 99. 2) Hymn do N. Marji !>.. ap. Daniel, Tbes. bymnol. III 79. 8) De haeresibus et synodis, ap. Mai, Spicil. t. VII. 4) Ejtisiola ad Armenos, ap. Mai, Koła PP. Bibl. II 587. 5) Traktat de vitae termino, zachowany przez Focjusza w Amphiloch., ap. Mai, Yet. script. nor. coli. t. I. 6) Homilii kilka, ap. Ballerini, Sylloge monumentor. ad Immac. Concept. spectant., Rom. 1854 — 56, par. I p. 243, par. II p. 2 81.. Inne pisma, pod imieniem G'a będące, są albo przez kogo późniejszego interpolowane (np. Libellus de 6 synodis, w Galland. Bibl. PP. t. XIII p. 230.), albo wcale nieautentyczne (np. Contemplatio rer. tccles., ibid. p. 203..). X. W. K. Germana Cousin (czyt. Kyzę), święta (15 Czerw.), ur, ok. roku 15 79 w Pibrac, ckolo Tuluzy, z ubogich rodziców, rolnictwem się trudniących. Od samego przyjścia na świat dręczona chorobami, zaledwie opuściła kolebkę, straciła matkę i dostała się w ręce macochy. Ojciec, chociaż człowiek poczciwy, ulegał przecież wpływom swej żony i jakby nie dbał o G'ę. Dziewczyna pozostawioną była bez opieki, bo macocha, jeżeli ją sobie przypomniała, to tylko na to, żeby ją upokarzać i trapić. W tej szkole jednak G. wyuczyła się pokory, cierpliwości i innych cnót, któremi zajaśniała; umiłowała ona swoje boleści, z któremi przyszła na świat, wzrastała i które były jedynemi jej towarzyszkami aż do ostatniej chwili. Gdy nieco podrosła, macocha kazała jej paść trzodę. Zajęcie to, przy któróm pozostała do końca życia, było dla niej tem, czem pustynia dla śś. pustelników. Otoczona dziełami Stwórcy, swobodniej mogła Mu poświęcać wszystkie myśli i uczucia swoje: nigdy nie szukała towarzystwa innych pasterek, zabawy ich dla niej nie miały ponęty, jeżeli zaś z niemi przestawała, to tylko na to, żeby im przypomnieć Boga. Macocha, zawsze zagniewana, zapędzała G'ę w najnędzniejszy kąt domu, gdzie za pościel służyły jej kawałki desek; nie dozwalała nawet przestawać z braćmi i siostrami. G'a nigdy się na tę niesprawiedliwość przed nikim nie żaliła, nawet Boga nie prosiła o ulgę; braci i siostry miłowała i szukała zawsze sposobności, żeby im służyć. Krzyż swój nietylko cierpliwie znosiła, ale jeszcze sama sobie zadawała umartwienia: przez cale życie niczem więcej nie żyła, tylko chlebem i wodą. Jedyna uciecha, której sobie nie odmawiała, było słuchanie codzień Mszy ś. Chociaż w lesie, pod którym pasała trzodę swoją, było sporo wilków, G. jednak, na odgłos dzwonka z sąsiedniego kościoła, zatykała w ziemię swój kij pasterski, lub wrzeciono, i biegła na Mszę. W kim innym takie postępowanie byłoby nagannem lekceważeniem swego obowiązku; w G'ie zaś tego nie było. Najzupełniej w Bogu , ufając, Jemu powierzała ona trzodę swoją, i odchodziła; Bóg zaś rzeczywiście strzegł trzody i tym sposobem sierocie, od wszystkich opuszczonej, przez najbliższych krewnych trapionej, dozwalał używać jedynej pociechy, jaką mieć mogła ze słuchania Mszy ś. Za powrotem znajdowała zawsze G. trzodę w miejscu, w któróm ją zostawiła. Od uczęszczania codziennego na Mszę ś. nie mogło jej nic powstrzymać: ani gniewy macochy, ani słabość, ani słota. Opowiadają, że razu pewnego, gdy w skutek ulewy strumień, przez który G. do kościoła musiała przechodzić, wezbrał tak, iż przeprawa stała się niemożliwą, woda dla G. w strumieniu się rozstąpiła, zostawiając jej wolne