Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.6 428.jpeg

Wystąpił problem z korektą tej strony.

Grignen. 419 z parafji miasta Poitiers naznoszono mu wiele złych książek i bezwstydnych obrazów, G. postanowi! spalić je publicznie. Stos był przygotowany już na placu, gdy kilkunastu libertynów, chcąc sobie zażartować z przygotowań G'a, zrobili ze słomy manekina, któremu przy uszach i nosie pozawieszali serdelki i kiełbasy. Officjał miejscowy fałszywie zawiadomiony, że G. wyrabia jakieś dziwactwa, pospieszył do kościoła, w którym odbywało sig właśnie wówczas nabożeństwo i G. był na kazalnicy; zobaczywszy stos przygotowany na placu, officjał nakazuje uprzątnąć manekina, wchodzi do kościoła, zaleca kaznodziei milczenie i ostre robi mu wymówki za jego nieroztropną gorliwość. G. surową tg nagang przyjął na klgczkach, a gdy officjał wyszedł, spokojnie rzekł do obecnych: „Moi bracia, mieliśmy postawić krzyż przy drzwiach tego kościoła, Bóg jednak tego nie chciał, przełożeni są temu przeciwni, postawmy więc krzyż w sercach naszych; będzie tam dla niego lepsze miejsce niż gdziekolwiekbądź indziej." Ubolewał tylko nad tóm, że wiele złych książek, przygotowanych do spalenia, ludzie rozchwytali. Biskup, zostający prawdopodobnie pod wpływem doradców jansenistowskich, nakazał G'wi opuścić natychmiast miasto. Taką praktykę doraźnego wyrokowania wprowadzili wówczas jan-seniści do kościoła francuzkiego; schlebiali oni tym sposobem biskupom, podnosząc ich władzę, pl-zysługującą im w takich rozmiarach tylko w nader wyjątkowych razach (ob. Informata Conscientia), a z drugiej strony korzystali z tego, aby prześladować niemiłe sobie osoby. G. wygnany z Poitiers, udał się do Rzymu, z myślą oddania się na usługi missji zagranicznych. Podróż całą odbył pieszo i żebrząc. D. 6 Cz. 1705 przyjmował go Pap. Klemens XI. G. prosił, aby go Ojciec ś. posłał na wschód. Papież, który go przyjął bardzo łaskawie, nadając mu tytuł missjonarza apostolskiego, rzekł mu: „Masz wielkie pole do pracy we Francji, wracaj tam i pracuj z zupełnóm posłuszeństwem dla biskupów, w których djecezji będziesz się znajdował." D. 25 Sierp. G. już przybył do klasztoru jezuitów w Ligugó, wycieńczony drogą, opalony słońcem, z poranionemi i obrzękłemi nogami. Ztamtąd udał się do Poitiers, zamierzając odpocząć tam dni kilka, ale bp, dowiedziawszy się o jego przybyciu, nakazał mu wynosić sig z miasta w 24 godzin. G. wyszedł z miasta natychmiast, a po sześciodniowych rekollekcjach u jednego z proboszczów, rozpoczął na nowo pracowite swe życie missjonarskie, dążąc do rodzinnej swojej djecezji. W Rennes bawił już od niejakiego czasu, posługując w szpitalu, a nie dał sig wcale poznać rodzicom swoim, którzy tam żyli jeszcze. Przypadkowo poznał go wuj jego, przyczem wyrzucał mu jego obojętność dla rodziny. G. odpowiedział, że poświęciwszy się wyłącznie Bogu, chce żyć i umierać oderwany zupełnie od rodziny. Wszakże odwiedził rodziców, ale nie chciał u nich przyjąć ani mieszkania, ani stołu. Głosił następnie słowo Boże w Dinan, gdzie wielu nawrócił grzeszników; poczęto go zewsząd zapraszać na missje. Przybywszy do Montfort, rodzinnego swego miejsca, posłał towarzyszącego sobie brata Maturyna do mamki swojej, prosząc ją o gościnność dla ubogiego kapłana i dla jego towarzysza. Wymówiła się ubóstwem swojóm. Pukali do innych drzwi wielu, ale nigdzie ich nie przyjęto; mieli już noc przepędzić na dworze, gdy przyjął ich ubogi jakiś staruszek. Na drugi dzień mamka dowiedziawszy się, że to był G., pobiegła do niego z żywśm bardzo przeproszeniem: „Andreo, rzekł do niej G., okazujesz sig dla mnie bardzo przyjazną, ale