Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.6 588.jpeg

Wystąpił problem z korektą tej strony.

Giiuther. 579 jak nie może jej być bez człowieka. Świętość Boża, o ile warunkując* obrzydzenie Boże względem grzechu, jest matką winy; nadużycie wolności ducha jest ojcem winy. Dla tego też gdy pierwszy człowiek popełnił grzech, spoczęła na nim jego wina. Wina ta jednak nie pozostała osobistą, lecz musiała koniecznie być winu dziedziczną. Skoro bowiem duch połączony został z ciałem, wstąpił on zarazem w powszechne życie rodzaju i uczestniczył w jego charakterze. Dla tego pierwszy ojciec, na mocy idei Bożej o nim (t. j. o pierwszym tym człowieku), musiał być zarazem przedstawicielem rodzaju. Skoro zaś był on w myśli Bożej nie tylko jako człowiek indywidualny, ale jako przedstawiciel całego rodzaju ludzkiego, przeto grzech przez niego popełniony musiał zostać zarazem grzechem całego rodzaju. Dziedzictwo tedy grzechu pierwszego jest koniecznem następstwem rodzajowego znaczenia pierwszego człowieka. Jak każdy inny, tak i pierworodny grzech dwa w sobie zawiera momenty: skłonność do złego (moment podmiotowy), wynikającą z oddzielenia ducha od Boga, i obrzydzenie Boże (moment przedmiotowy), wypływające z oddzielenia Boga od ducha. Ten grzech dziedziczny w obu swoich momentach ciąży na każdym człowieku, o ile jest członkiem rodzaju, i to przed wszelką i bez wszelkiej osobistej winy. Przez grzech osobisty podnosi się grzech pierworodny do winy osobistej. Dziedziczności winy odpowiada dziedziczność zasługi• dziedziczność ta ostatnia, równie jak pierwsza, przywiązana jest do rodzaju. Bo tylko w rodzaju możliwy jest przelew zasługi. Czysty duch jak sam za siebie może tylko być winnym, tak sam dla siebie może tylko mieć zasługę. Ale gdzie jest życie rodzajowe, gdzie jest rozradzanie się jednego indywiduum z drugiego, tam możliwy jest przelew winy i zasługi. Tu tylko mógł pierwszy Adam swoją winę, drugi Adam swoją zasługę przelać na wszystkich członków rodzaju. I drugi ten przelew, t. j. przelew zasługi musiał nastąpić, inaczej bowiem śmierć, jaką Bóg zagroził pierwszemu człowiekowi, musiałaby natychmiast nastąpić i rozmnożenie rodzaju ludzkiego nie mogłoby mieć miejsca. Jak przeto zasługa dziedziczna zawa-runkowana jest winą dziedziczną, tak znowu, przeciwnie, dziedziczna wina zawarunkowana jest zasługą dziedziczną. Co się tyczy osoby drugiego Adama, t. j. Chrystusa, G. wyrzuca teologom, że ci ludzkiej naturze Chrystusa, samej w sobie wziętej, odmawiają osobowości i że przyznają w nim tylko jednę, Boską Osobę (cf. art. Jezus Chrystns), gdyż istota osobowości polega na świadomości siebie, tej zaś niepodobna odmawiać ludzkiej naturze Chrystusa. Połączenie w Chrystusie Słowa z naturą ludzką pojąć się daje tylko podług analogji połączenia ducha z duszą w człowieku. Jak tu świadomość duszy ze świadomością ducha łączy się w jednę formalną jedność, tak, iż z przenikania się obu tych rodzajów świadomości powstaje formalnie jednolite ja, tak i w Chrystusie świadomość siebie Słowa i świadomość siebie ducha zlewają się w podobną jedność formalną, tym sposobem z dwóch osobistości powstaje w Chrystusie jedna osobistość, iedno ja. Połączenie tedy bypostatyczne jest tylko wypełnieniem stworze-niowej świadomości siebie w Chrystusie, treścią świadomości siebie Bożej, z chwilową przytćm przewagą już to jednej już drugiej świadomości, odpowiednio do woli Bożej. Co do istoty swej tedy hypostatyczne połączenie w Chrystusie nie różni się od połączenia w człowieku odkupionym ducha ludzkiego z duchem Bożym. Wcielenie Słowa było konieczne, jeżeli ród ludzki miał być odkupionym; zgładzenia bowiem winy dziedzi-