Wieśniak pewien pobożny chodził bardzo często na Mszę ś., a nawet choć był w polu na robocie, gdy usłyszał głos dzwonka, spieszył czemprędzej do kościoła. Pewnego razu idąc na Mszę, myślał sobie: „Jużem stary, dla tego gdy będę w polu daleko, nie pójdę, choć zadzwonią na Mszę, chyba z domu.” Wtem nagle ujrzy za sobą pięknego anioła, niosącego w zawoju prześliczne róże kwitnące. Chłop przelękniony padł na kolana. Anioł rzekł do niego: „Jestem twoim aniołem stróżem. Bóg mnie posłał, abym chodził za tobą. Ile razy szedłeś na Mszę ś., to za każdym krokiem kwitnąca róża wyrastała. Te róże zbierałem i odnosiłem do nieba. Chodź tedy i nadal na Mszę ś., abyś się nie pozbawiał łaski. Jeżeli aż do zgonu swego wytrwasz w tym uczynku chwalebnym, uwieńczę temi różami przy śmierci twą głowę i tron twój w niebie ustroję w róże na wieczne twoje uczczenie.” Wtem aniół zniknął, a wieśniak podziękował Bogu za to radosne widzenie. Odtąd tak był zachwycony pięknością anioła i cudną wonią róż, że już tylko myślał o rzeczach niebieskich. Wkrótce téż umarł więcéj a pożądania radości niebieskich, aniżeli z boleści choroby.
Ś. Mechtyldzie objawił się Pan Jezus, mówiąc: „Powiadam tobie, że kto pilnie i nabożnie słuchać będzie Mszy ś., temu przy śmierci na pociechę i obronę, oraz do towarzyszenia jego duszy wychodzącéj z ciała, tyle przyślę moich Świętych, ile wysłuchał za życia Mszy świętych nabożnie.” Jakże to słodkie słowa i pociechy pełne! a chociaż nie są artykułem wiary, jednakże uważane są za wiarogodne.
Błogosławiony Nankier, biskup krakowski, a późniéj wrocławski, miał szczególne nabożeństwo do Mszy ś., to téż codziennie wysłuchiwał pobożnie wszystkich Mszy świętych, które się odprawiały w jego kościele. Kiedy umierał, usłyszała pewna pobożna niewiasta śpiewanie aniołów tak dźwięczne i miłe, że mieniła się być w raju. Usłyszała głos, że to są śpiewy aniołów, niosących dusze biskupa Nankiera do nieba. Téj łaski dostąpił za to, że do ofiary Mszy ś. miał wielkie nabożeństwo, przez co zgładził swe grzechy i karę za nie i zasłużył sobie na zgon szczęśliwy i na tak zaszczytne wniebowzięcie.
Ś. Jan Jałmużnik opowiada następujące zdarzenie: Żyło w Aleksandryi dwóch szewców, z których jeden miał zonę i dzieci, a ponieważ codziennie słuchał Mszy ś., błogosławił mu Bóg na dobytku doczesnym; drugiemu, chociaż dzieci nie miał i dniem i nocą pracował, w niczem się nie szczęściło dla tego, że nie słuchał Mszy ś. Wtedy poszedł pewnego razu do drugiego szewca i zapytał go: „Powiedz mi, jakim téż sposobem dorobiłeś się majątku, kiedy daleko mniéj pracujesz, niżeli ja?” Na to odpowiedział ma szewc pobożny, że znalazł skarb, z którego co dzień znosi do domu potrosze. Szewc bezdzietny rzekł wtedy do nieco: „Pokażże mi, kochany sąsiedzie, ten skarb, i dozwól, abym i ja zabrał sobie nieco z niego.” „A więc, odrzekł ma tamten, przyjdź jutro rychło do mnie, to ci pokażę miejsce, gdzie skarb jest ukryty tak wielki, że całe nasze miasto z niego mogłoby być wzbogacone.” Nazajutrz raniutko już stawił się on szewc biedny, lecz jego sąsiad rzekł do niego: „Pójdźmy naprzód na Mszę ś., a potem pójdziemy do skarbu.” Po Mszy ś. zaś puścił go do domu, obiecując go jutro zaprowadzić na miejsce umówione. Nierad odszedł tamten do domu, lecz nazajutrz już rychło
Strona:PL Ołtarzyk polski katolickiego nabożeństwa.djvu/035
Ta strona została skorygowana.