A żałowałbym dla tego samego,
Żem Cię obraził Pana tak dobrego.
Więc o mój Boże! i teraz żałuję,
Dla tego, że Cię nad wszystko miłuję;
I to u siebie statecznie stanowię,
Że grzechów moich nigdy nie ponowię.
Mam mocną wolą spowiadać się szczerze,
I zawsze trzymać z Tobą to przymierze;
Co gdy uczynię, spodziewam się Ciebie
Widzieć z radością, i żyć z Tobą w niebie.
O Boże dobry! Boże litościwy!
Racz być méj duszy nędznéj miłościwy;
Jakeś ją stworzył, pomóż do zbawienia,
Użycz swéj łaski, broń od potępienia.
Do Ciebie Panie pokornie wołamy,
Łzy wylewając serdecznie wzdychamy.
Racz na nas wejrzeć z nieba wysokiego,
A racz pocieszyć człowieka grzesznego.
Któregoś Panie zbytnie umiłował,
I Krwi naświętszéj przelać nie litował.
Acz miecz Twój srogi bardzo się rozszerzył,
By złości nasze swą srogością zburzył.
Lecz nic nie dbamy, w złościach naszych trwamy,
Jednakże Panie ku Tobie wołamy
Byś złości nasze łaskawie przebaczył,
A gniew swój srogi pohamować raczył.
Użycz Twéj łaski ku upamiętaniu,
Daj serce prawe ku Twemu wzywaniu;
Abyśmy zawsze w pobożności żyli,
Ciebie z Świętymi na wieki chwalili.
Kiedy ranne wstają zorze,
Tobie ziemia, Tobie morze.
Tobie śpiewa żywioł wszelki,
Bądź pochwalon Boże wielki!
A człowiek, który bez miary,
Obsypany Twemi dary,
Coś go stworzył i ocalił;
A czemużby Cię nie chwalił?
Ledwie oczy przetrzeć zdołam,
Już do mego Pana wołam,
Do Boga mego na niebie,
I szukam Go koło siebie.
Wielu snem śmierci upadli,
Co się wczoraj spać pokładli.
My się jeszcze obudzili,
Byśmy Cię Boże chwalili.
Kto się w opiekę poda Panu swemu
A całem sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: mam obrońcę Boga,
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga.