Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 010.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z rodzeństwa, zaprzągł się do robót przewyższających jego siły, i sam będąc dzieckiem, utrzymywał braci w szkołach kijowskich. Praca, głód, zimno, nie złamały w nim ducha. Po ukończeniu gimnazyum w Kijowie, gdy widział, że przy zmianie stosunków materyalnych rodziny, nie będzie jej już koniecznym, wstąpił do Zakonu.
Najulubieńszem jego zajęciem było oddanie się wychowaniu młodzieży w konwiktach tarnopolskim i chyrowskim. Tam kilkanaście lat przebył jużto jako prefekt, jużto jako profesor rossyjskiego i francuskiego języka. O ile mu czas pozwalał, spędzał go w infirmeryi wśród słabych chłopców, chcąc swą opieką zastąpić im matkę i ojca.
W listach przebija się nieraz uczucie macierzyńskiej tęsknoty za młodzieżą, którą całem sercem ukochał. Lecz i tę miłość poświęcił dla obcych, najnędzniejszych w świecie pogan, aby uczucia swojego serca jeszcze bardziej uszlachetnić, a miłością dla Boga zjednać tych, którymi świat gardzi i przed nimi ucieka.
Raz poraz dolatywały do nas echa prac O. Damiana De Veuster na Molokai wśród trędowatych, to O. Wehingera w Birmie. Wielu podziwiało poświęcenie tych missyonarzy, niektórzy szli im z pomocą; O. Beyzym postanowił sam złożyć się trędowatym w ofierze. W tym