Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 025.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ubóstwo. Jeden ołtarz prostszy, niż w najuboższej parafii, zakrystyi niema wcale; do Mszy św. ubierać się trzeba za ołtarzem; przed ołtarzem balaski, do których przybite dwie kraty, stanowią konfesyonały; za balaskami na ziemi rozesłane kilka rogóżek (podłogi wcale niema), na których stoją, siedzą lub klęczą (zależy jak kto może) trędowaci. Sufitu wcale niema, tylko ściany i dach z dachówki, przez który deszcz przecieka.
Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, jaki z Ojcem kupiliśmy w Krakowie, zaczynam oprawiać i tabernakulum także będę robił (jedno i drugie wyrzeźbię), ale to wolno idzie, bo czasu mam bardzo mało obecnie. Baraki podzielone na osobne stancye nie przechodnie, ale te stancye (właściwie dziury) okien ani podłogi nie mają. Światła tylko tyle, ile przez otwarte drzwi wchodzi. Całe umeblowanie takiej stancyi stanowi rogóżka rozesłana na ziemi, na której chorzy śpią; w jednym z kątów rozkładają ogień dla gotowania sobie jedzenia; o kominach mowy niema. W takiej jednej stancyi mieści się jedna rodzina z całym swoim majątkiem, jaki tylko posiada. Odziewają się ci nieszczęśliwi w co kto ma; znajdzie gdzie jaki stary worek lub coś w tym rodzaju, i już odziany. Pożywienie ich stanowi ryż przeważnie, którego trochę dostają co tydzień z missyi. Oprócz ryżu missya im dać nic więcej nie może, bo żyjemy z jałmużny. Rząd dał dla trędowatych kawał gruntu (ziemia licha, potrzebująca wiele uprawy, żeby co poczciwego wydała), ale nic oprócz tego. Ci z pomiędzy chorych, co jeszcze mogą pracować, grzebią trochę tę ziemię i sadzą co mogą dostać, np. maniok, pataty (rodzaj kartofli), fasolę, kukurudzę i t. p. Jednem słowem, nędza straszna, chodzą biedacy i świecą ranami, bo owinąć niema czem.