Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 061.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jednak Polacy nie mieli się pospieszyć, żeby za ich pieniądze, jeżeli nie zupełnie, to przeważnie przynajmniej, mogło być wystawione schronisko trędowatych i przez to uprzedzić np. Francuzów i innych w otrzymaniu za to nagrody od Matki Najśw., jak w tem, tak w przyszłem życiu? Nie piszę to wcale bez namysłu. Wiem, że po całym Bożym świecie pełno nędzy; zewsząd przychodzą ustawiczne prośby o wsparcie, na wszystkie strony słychać ustawiczne narzekania: »ciężkie czasy, pieniędzy brak, a tu na wszystkie strony nic nie słychać tylko daj i daj, tak, że człowiek sam nie wie jak poradzić, choć z duszy serca chciałby pomódz biednemu» i t. d. i t. d. Dlatego namyślałem się, czy prosić Ojca o umieszczenie takiego artykułu w »Missyach« czy nie. Kiedym się nad tem zastanowił, przyszło mi na myśl: gdyby chodziło o jakąś wystawę, o jaki pomnik, o urządzenie jakiejś narodowej uroczystości, lub o coś podobnego, to, choć czasy ciężkie, choć pieniędzy brak, jednak zaraz zawiązałby się komitet i znalazłyby się pieniądze, nietylko na podobny cel niezbędne, ale i na opłacenie niejednego może dziesiątka członków takiego komitetu. Mało tego, że pieniądze by się znalazły, ale w dodatku prędkoby się znalazły i to może nawet więcej, niżby potrzeba było. Czyby się nie dało coś w tym rodzaju zrobić z wybudowaniem schroniska trędowatych, na które ja żebrzę! Różnica zachodzi wielka między i między, bo wszystkie wystawy, pomniki, uroczystości narodowe i t. p. rzeczy, dobre to jest, ale czy będzie za to nagroda w przyszłem życiu, to pytanie, na które odpowiedzi jeszcze niema, boć to wszystko rzeczy czysto ziemskie, doczesne, z których korzyści niekoniecznie wiele jak dla tych, którzy urządają, tak dla tych, którym urządzają. Poratować zaś bliźnich w takiej nędzy będących jak trędo-