Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 062.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

waci, to czysty zysk, jak w tem tak w przyszłem życiu. To wszystko rozważywszy, zdecydowałem się prosić drogiego Ojca o umieszczenie takiego artykułu w »Missyach«, a może przez to przyśpieszyć pomoc moim nieszczęśliwym chorym i ściągnąć błogosławieństwo Boskie na nasz biedny kraj. Zresztą ja tylko proszę, a Ojciec niech zrobi, jak będzie uważał w Panu za lepsze. Mnie się zdaje, że mam dostateczny powód do proszenia o przyspieszenie jałmużny, ale nemo judex in causa sua, więc decyzyę i przychylenie się do mojej prośby lub nie, zostawiam zupełnie drogiemu Ojcu.
Nie pamiętam, czy już o tem pisałem czy nie, ale coś mnie się zdaje, że chyba jeszcze nie. Sprawdza się zupełnie na Malgaszach łacińskie przysłowie: de gustibus non disputandum. Spostrzegłem, że jeżeli nie ogół, to przynajmniej bardzo wielu pomiędzy nimi ma zanadto wygórowane pojęcie o swojej piękności, którą wcale nie grzeszą. Widziałem niejednego przed kawałkiem lustra, przypatrującego się swojej facyacie, sam nie wiem, jak długo. O stracie czasu mowy tu niema, bo u Malgaszów czas taką ma wartość, jak u nas przeszłoroczny śnieg. Ale co śmieszne to śmieszne. Nieraz brzydki człowieczysko jak kuzynek belzebuba, a napatrzyć się na siebie nie może. Zdaje się, że napróżno siliłby się ten, ktoby chciał takiemu facetowi wytłumaczyć, że on brzydki i że nie ma na co tak długo patrzeć. To jednak tylko śmieszne i nic więcej, ale gdy eleganci i elegantki chcą uchodzić za cywilizowanych i zaczynają się już ubierać z europejska, to prawdziwe utrapienie. Wysztuceruje się to wszystko już nie według mody, ale chyba według wszystkich możliwych mód naraz; a że czarni wogóle z natury nie pachną, więc każdy i każda stara się dostać jakie tylko może perfumy