Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Stólecie zakończyliśmy, dzięki Bogu, po katolicku. Moi chorzy spowiadali się i komunikowali 31 grudnia 1899 r., a pięciu przystąpiło do pierwszej Komunii św. i dostali szkaplerze.
Mimowolnie zupełnie przybyło mi trochę wiedzy z naturalnej historyi. Pewnego razu zabierałem się do podlania kilku kwiatów, które mam do ozdobienia ołtarza. Biorąc konewkę, spostrzegłem osę ciągnącą ogromnego pająka. Bardzo mnie to zaciekawiło, postawiłem konewkę i zacząłem się jej przypatrywać. Szła bardzo prędko (tutejsze osy może dwa razy tak wielkie, jak nasze) ale cofając się, bo pyszczkiem trzymała pająka, którego wlekła. Jak drogę widziała, tego nie rozumiem, ale ani razu nie utknęła, ani zaczepiła o nic, a szła pomiędzy trawą, po grudzie, przez rowki, jamki i t. p. przez cały czas. Pajęczysko miał rozciągnięte łapy i nie drgnął ani razu, zupełnie jak nieżywy. Śledziłem tę osę może przez jakie 5 czy 6 metrów, a potem wróciłem do swojej roboty. Będąc u jednego z naszych Ojców, pytam go, czy nie wie co osy robią z tymi pająkami i opowiedziałem mu, com widział. Ten Ojciec powiedział mi, że to rzecz ciekawa, ale wcale nie nowa i że on sam to kiedyś widział wszystko. Osa złapie pająka, ukole go żądłem, ale nie zabije tem ukłóciem, tylko go ubezwładni tak, że pająk tylko pyskiem może ruszać, zresztą niczem. Po ubezwładnieniu zawlecze osa takiego pająka do swego gniazda ulepionego z gliny, i tam składa na nim swoje jajka. Pająk nie psuje się, bo jest żywy, a małe osy, zaraz po wylęgnięniu, żywią się tym pająkiem, póki go całkiem nie zjedzą. Szkoda tylko, że osy tak mało zabijają pająków, bo ich tu tyle jest, że opędzić się trudno; gdzie spojrzeć, wszędzie ich pełno, wszędzie zasnuto, na domach, drzewach, trawie, ziemi,