Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 084.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zepsutego trupa, ale coś tak straszliwie brzydkiego, jak tych kilku trupów wtłoczonych do wspólnego grobu, rozumie się bez trumien, bo tu zmarłych chowają owinąwszy ich tylko w płótno, jeszcze nigdy w życiu nie widziałem. Odkąd jestem w Zakonie, jeszcze w żadnych rekollekcyach, w żadnym rozmyślaniu, w żadnej exhorcie nigdy się nie tak jasno, jakby namacalnie nie przedstawiło co to za lichota, co to za nikczemny proch cały ten człowiek i jaki przytem człowiek głupi, że całe życie pyszni się, uważając się zawsze za coś wielkiego, jak wtedy, kiedym patrzył w ten grób. Mimowoli wyrwało mi się z ust: Matko Najświętsza, daj prędzej opuścić to cielsko i dostać się do Ciebie. Co mnie tylko ogromnie dziwiło i dziwi to, że nic a nic zgoła nie było czuć z tego grobu. Zakatarzony nie byłem wcale, wiatru podczas pogrzebu nie było, tuż przy grobie stałem i nic zgoła nie czułem. Węch przecież mam dobry i nie wiem, czy to tylko u mnie, czy i u wszystkich tak, że oko daleko łatwiej i prędzej oswoi się ze szkaradnym, obrzydliwym jakim widokiem, niż nos z zapachem. Czy mój nos taki delikatny, czy udaje chyba takiego delikatnego, sam już nie wiem, dość, że zawsze ma swoje ale, przy byle jakim, choćby niemocnym smrodzie. Pytałem, będąc na zebraniu w Tananariwie, coby to miało znaczyć, że z tego grobu nic nie było czuć, ale Ojcowie nie potrafili mi wytłumaczyć. Co za widok w tym grobie! Nie wiem, czyby Skarga, gdyby mógł zmartwychwstać, tyle zrobił swoim najognistrzym kazaniem, co zrobiłoby jedno spojrzenie w ten grób. Mimo to jednak, przywiązanie do życia jest w każdym człowieku. Oto np. moi chorzy w nędzy są ostatniej, bo, jak Ojcu wiadomo, ani pożywienia, ani mieszkania, ani posłania, ani odzienia uczciwego nie mają, jedzą co pod rękę wpadnie, cier-