Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 110.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a resztę przyjdzie zgrabnie namawiać, jak to często zdarza się w infirmaryi konwiktowej, że jaki doktor obojga abecadeł, mający już przejść do I-ej klasy gimnazyalnej, za nic nie chce zażyć ricinusu, a tymczasem połknie dobrą dawkę w przekonaniu, że co innego zażył. Tymczasem inaczej się stało. Nalałem łyżkę i daję jednemu: wypij to, będzie ci lepiej, przestaniesz tak cierpieć. Chory wziął łyżkę, powąchał olejek, wziął trochę do ust, posmakował, wypił łyżkę, oblizał ją starannie i nadstawia, mówiąc: »nalej Ojcze jeszcze, bo to com dostał, to za mało.« Wypiwszy tak samo i oblizawszy drugą łyżkę, prosi o trzecią, ale nie dałem, żeby nie było dla niego za wiele. Ten chory oddaje łyżkę drugiemu i mówi: »pijcie, bo to dobre, to nie tutejsza tłustość, ale europejska« (Malgasze znają i używają przeważnie tylko łój wołowy, albo barani). Po tej jego odezwie, tak zaczęli wszyscy obecni domagać się, że nie wiedziałem już, komu dać, bo i chorzy na żołądek i nie chorzy prosili, podstawiali ręce pod szyjkę butelki, żeby przy nalewaniu nie spadła jaka kropla na ziemię, a to, co kapnęło na rękę, starannie oblizywali; nietylko lizał każdy sam swoją rękę, ale jeden drugiemu dawał ją do oblizania. W mgnieniu oka butelka, w której przyniosłem ten specyał, była wypróżniona, kiedy odchodziłem, to mnie wszyscy prosili o więcej: »dostań nam Ojcze dużo tego tłuszczu, napisz do Polski, że my prosimy, żeby nam przysłali, to takie dobre, nie śmierdzi wcale, a tak smakuje.« Starzy, jak starzy, ale dzieciaki, to prawdziwie były paradne przy tem częstowaniu, bo to cisnęło się między starszymi, a gdy się do mnie dostał który, to nic nie mówił, tylko otworzył gębę i palcem pokazywał, żeby nalać do niej olejku. Było to już dość dawno, a mnie dziś jeszcze wspomnienie tego sprawia obrzydzenie.