Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 122.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

»ot, taki tytoń, to co innego, to rozumiem« i poprosił ósmaków, żeby mu kilka papierosów dali do domu. Koniec końcem schodzi na to, że na całym świecie pełno ogólnych rzeczoznawców, na niczem się nie znających, którym wcaleby nie zaszkodziło, gdyby nauczyli się na pamięć bajeczkę »Osioł w lwiej skórze« i często ją sobie powtarzali.
Dobrze mówi przysłowie: »kocioł garnkowi przymawiał, a obaj smolą.« Użaliłem się przed Ojcem, że mi ten amator czy znawca herbaty, czas zabierał, a sam rozbazgrałem się tak, jakby Ojciec nie miał nic ważniejszego do roboty, jak czytać i zanudzać się moją paplaniną. Proszę wybaczyć staremu żebrakowi, bo na starość każdy robi się gadułą po największej części. Radbym się poprawić, ale dzieląca nas odległość stoi na przeszkodzie — nie można ustnie, to przynajmniej kontent jestem kiedy się da ze swoimi po swojemu listownie pogwarzyć, bo nigdzie tu ani pół słówka polskiego nie można usłyszeć. Ale trudna rada, choć niechętnie, jednak muszę już dziś zakończyć.
Czekając z niecierpliwością listu od drogiego Ojca, polecam się Jego modlitwom.