Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 135.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

błogosławieństwo Boże na całe schronisko; bardzo mnie on zarazem zawstydza, on świecki, jeszcze prawie napół dziki, tak małe ma pojęcie o Bogu, a ja od tak dawna ksiądz i do tego zakonnik, a tak mnie jeszcze daleko do tego, żeby choć w części być podobnym do tego Michała. Obecnie lepiej mu nieco, ale kto wie, czy wyzdrowieje, bo bardzo lichy, bardzobym żałował, gdyby on umarł, bo wiele dobrego robi ten człowiek między chorymi. Drugi podobny temu wzór poczciwości, to żona Michała — opiekuje się uboższymi, rozdziela im ryż i t. d., a męża pielęgnowała z prawdziwie wzorową cierpliwością, chociaż, obsługując tak ciężko chorego dzień i noc, wcale nietrudno o niecierpliwość. Jak Najśw. Panna pozwoli wystawić schronisko i urządzić go tak, jak mam zamiar, byłbym bardzo rad, gdybym mógł znaleźć między moimi ze czterech mężczyzn i ze cztery kobiety z takim poświęceniem i tak poczciwych, jak ten Michał i jego żona, zaraz przeznaczyłbym ich na infirmarzy i infirmarki.
Z tego co Ojcu teraz opowiem, może Ojciec uformować sobie wyobrażenie o sile zębów i stanowczości żołądka Malgaszów. Otóż przykład: widziałem kiedyś, jak Malgasze zabiwszy barana, osmalili go nad ogniem, tak jak u nas wieprza smalą, ćwiartowali go razem ze skórą do gotowania. Zadziwiło mnie to i opowiadam o tem jednemu z naszych Ojców, jako coś nowego. Ten Ojciec mi mówi: »niedawno jesteś Ojciec między Malgaszami, dlatego cię to dziwi, barania skóra (tutejsze barany wełny wcale nie mają, tylko szerść, jak psy, koty i t. p.), jeszcze nie tak twarda, ale Malgasze jedli przedtem woły ze skórą, obecnie rząd zabrania im to, bo wołowe skóry stanowią znaczny artykuł wywozu, ale jak się uda to ukradkiem i teraz jeszcze zjadają wołu ze skórą.« Nic nie odpowiedzia-