Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 218.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

innemi rzeczami powiedziałem mu o tem przeciąganiu pierwszej nici pajęczyny. On mnie na to odpowiedział: ja także dziwiłem się temu i nierozumiałem, ale udało się mnie kiedyś przypatrzeć tej pracy pająka. Rzecz tak się przedstawia: wypuszcza ze siebie pająk nić w tym kierunku, w którym dmie wiatr. Kiedy ta nić, niesiona wiatrem, zaczepi się o jaki przedmiot, wtedy pająk idzie po niej, przymocowuje ją mocniej, a potem już bez trudności snuje dalej całą pajęczynę. Albo też: spuści się cokolwiek sam pająk na pajęczynie, potem jeżeli wiatr dmie, spuszcza się dalej; kiedy wiatr ustanie, on też przestaje snuć i odpoczywa, aż znowu, kiedy wiatr dąć zacznie, on spuszcza się coraz bardziej. Wiatr go niesie coraz dalej i dalej, przyczepionego do pajęczyny; kiedy napotka wreszcie jaki przedmiot dogodny, przymocowuje tam nić i po niej chodząc, snuje całą pajęczynę. Tym albo tamtym sposobem, musiał przeciągnąć pająk swoją nić po nad rzeczką. Czasu nie żałowałem, śledziłem długo i na własne oczy widziałem obydwa sposoby, jakiemi pająki przeciągają pierwszą nić pajęczyny na większej przestrzeni. Sam się temu wszystkiemu przypatrywałem, dlatego może mnie Ojciec wierzyć, jako naocznemu świadkowi. Tyle wiem od Malgasza. Nie miałby on racyi kłamać, posądzać go zresztą o to nie mogę, bo to bardzo poczciwy człowiek, oddawna pracujący w tutejszej missyi jako katechista. Czy zaś tak samo mówi o tem naturalna historya, tego nie wiem, relata retuli — powtórzyłem Ojcu tylko to, com słyszał od czarnego naturalisty.
Kiedy się o pająkach rozgadał, to jeszcze jedną rzecz Ojcu opowiem, którą sam na własne oczy kilka razy widziałem i ubawiłem się tem, bo pociesznie wygląda. Wielkie muchy, motyle, koniki polne, szarańcze, zaplątują się w pajęczynę i pająk daje im rady, a od