Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 265.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sukienki były rozmaitych kolorów, a niektóre pozszywane z różnych jaskrawych kolorów, co najbardziej przypadło do gustu moim czarnym elegantom, jak starym, tak dzieciom, kazałem im zatem wyciągać numera, jak w loteryi, co który wyciągnął, to dostał. Było na co patrzeć, jak się to bractwo wystroiło. Czy sukienka była za wielka, czy za mała, czy ją właściciel włożył jak trzeba, czy zupełnie odwrotnie, na to nikt nie zwracał wcale uwagi. Każdy chodził i pysznił się strojem, jak paw ogonem. Już oddawna nie śmiałem się tak jak wtedy, kiedym patrzał na uciechę tych wyelegantowanych dzieciaków. Niektórzy tak komicznie wyglądali, że chyba trudno więcej. Podziękowałem najpierw Matce Najśw., potem hrabinie Ledóchowskiej, a teraz w imieniu moich czarnych piskląt pokornie dziękuję wszystkim dobroczyńcom, którzy przez Sodalicyę św. Piotra Klawera przysłali nam te dary.[1] W codziennych modlitwach prosimy Matkę Najśw., żeby im to po swojemu wynagrodziła.

Wie Ojciec, że przy tej sposobności przekonałem się, że dzięki Bogu ze mną nie jest tak źle, jak myślałem. Ciągle mnie się zdawało, że niedość kocham moich biednych chorych, t. j. że nie kocham ich tak, jak Bóg przykazał kochać bliźniego, a zwłaszcza tak nieszczęśliwego. Kiedy rozdałem wszystko com przyniósł i poszedłem pożegnać się z nimi, nie wiedząc naturalnie, że do nich wrócę, bo miałem rozkaz udania się do Fianarantsoa, tak mnie zrobiło się smutno i przykro, że nie prędko mogłem przyjść do siebie. Wie-

  1. Wszystkie przedmioty, jak płótna, ornaty, bieliznę kościelną etc., przeznaczone dla misyi O. Beyzyma, posyłamy za pośrednictwem łaskawie nam ofiarowanem przez Sodalicyę św. Piotra Klawera, Kraków, Starowiślna 3.
    (Przyp. Redaktora Misyi katol.).