Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 323.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

com napisał trochę o ich obyczajach, widzi Ojciec, że będę miał mnóstwo trudności pod każdym względem, zatem udaję się już teraz z pokorną prośbą, żeby Ojciec i sam się modlił i innych prosił o modlitwy za mnie, żeby Matka Najświętsza raczyła nadsyłać przez miłosiernych ludzi jak najwięcej jałmużn na ukończenie schroniska i zapewnienie utrzymania jak największej liczby trędowatych, a tym sposobem ratować tych nieszczęśliwych ze szponów szatańskich, w których się obecnie znajdują. Miejsca będzie w schronisku na 200 chorych na razie, ale przyjąć będę mógł tylko tylu, na ilu będę miał zapewnione utrzymanie. Utrzymywać zaś ich nie mogę z kapitału, tylko koniecznie z procentów tego kapitału, bo w przeciwnym razie nie daleko bym zaszedł. Patrząc w przyszłość, mógłbym się obawiać i to porządnie, bo utrzymanie jednego trędowatego rocznie kosztuje 120 fr., trzeba zatem sporą sumkę umieścić, żeby z procentów utrzymać 200 chorych, ja zaś mimo to, mówię Ojcu szczerze, jak na spowiedzi, że nie tylko, że się wcale nie obawiam, ale jestem przekonany i wszystkim tutaj mówię, że schronisko stanie, a utrzymanie będzie zapewnione nie tylko na 200 trędowatych, ale i na trzy zakonnice do obsługi tych nieszczęśliwych i to na pewno, bo tem wszystkiem rządzi Sama Matka Najśw., która wciąż namacalnie daje dowody swej opieki nad nieszczęśliwymi trędowatymi. Po co szukać daleko, czy to nie jest najlepszym dowodem opieki Najśw. Mateczki, że przysłała mnie na Madagaskar bez grosza w kieszeni, a ot już mam za co, dzięki ofiarności dobroczyńców, wybudować schronisko. Tak samo zupełnie będzie i z potrzebnem utrzymaniem, dlatego ja nie tylko proszę Matkę Najśw. o wszystko, ale już naprzód dziękuję Jej, bo wiem, że na pewno wysłuchać raczy niegodne moje