Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 339.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

prostopadle, ale to wszystko wcale nie obchodzi idącą matkę, najmniejszej na to nie zwraca uwagi. Kiedy dzieciak płacze, to matka nosi go, jakby podskakując, niby to, żeby zabawić dziecko, a łatwo sobie Ojciec wyobrazi, co się dzieje z główką tego malutkiego, ale matka tego nie widzi i nie myśli wcale o tem. Podczas deszczu niejedna taka matka z dzieckiem na plecach roztworzy parasol i niby to chroni i siebie i dziecko od deszczu, ale jak? Jak struś w piasek, tak ona pod parasol głowę schowa i jeszcze przechyli parasol, nie poza dziecko, ale ponad niem, quasi dla lepszego uchronienia dzieciaka od ulewy, tymczasem wynik tego taki, że troskliwa rodzicielka nie zbyt wiele dostanie wody na głowę, ale nieszczęśliwy jej potomek najpierw co krok, to dostanie szturchańca parasolem, a oprócz tego biegnie nań woda tyloma strujkami z pochylonego nad nim parasola, ile nad tem maleństwem jest drutów, czy roków, do których płótno przymocowane. Trudno nieraz pojąć, jak tyle dzieci przeżyje tyle i takich tarapat w ciągu lat 2, czy 3.
Teraz o sobie słówko Ojcu opowiem, a raczej upokorzę się przed Ojcem, wyznając moją winę, mianowicie: od jakiegoś czasu nie miałem febry, ani też pcheł afrykańskich. Cieszyło mnie to, ale ani razu nie podziękowałem za to Matce Najświętszej, modliłem się wprawdzie często, ale sam nie wiem dla czego jakoś się mnie nie modliło tak, jakbym chciał i jak trzeba, i nie podziękowałem Najświętszej za tę łaskę. Otóż niedawno, właśnie podczas pisania tego listu, zaatakowały mnie pchły afrykańskie; nogi popuchły i rad nie rad, jego afrykańsko-tatarska mość musiał porzucić trzewiki i ustroić się w sandały. Chodziłem naturalnie trochę nie równiej, niż żołnierz we froncie; pytają mnie chorzy: »Co ci jest Ojcze, nogi cię bolą?« Po-