Powiedzieliśmy wyżéj, iż słusznie należałoby wszystkich bez różnicy wyznań uważać za członków naszéj społecznéj rodziny.
Jednak mówiąc o potrzebie stowarzyszeń, musimy opuścić naszych starozakonych spółobywateli, z téj racji, iż ci mając swoje stowarzyszenia, którym zawdzięczają stanowiska, jakie zajmują w świecie handlowym; nie tylko z zasady nie przystąpiliby do spółudziału, lecz niechętnie nawet widzą wszelkie na téj drodze kroki, ponieważ upatrują w nich reakcją przeciw różnym rodzajom monopolu, jaki w swoje ręce zdołali pochwycić.
Jest to objaw smutny — jest to złe — ale jednakże jest, i długo zapewne trzeba będzie czekać na zupełne onego usunięcie. Takim więc sposobem jeżeli nie będziemy rachować licznéj starozakonnéj ludności miasta, widzimy, iż chrześcijańska onego połowa składa się tylko z trzech grupp: z kupców i obywateli, — z urzędników, — wreszcie z rzemieślników i wyrobników.
A wszystkim bezwarunkowo potrzeba kredytu i artykułów żywności.
Zamożni kupcy czerpią kredyt już to z instytucji bankowych, już to z innych źródeł, które dla nich, jako obracających większemi kapitałami są przystępne. Urzędnik i rzemieślnik wpadają w sieci usłużnych lichwiarzy, i płacąc wysoki bo częstokroć 60 rocznie wynoszący procent nie mogą się w końcu uchronić od zupełnéj ruiny materjalnéj, a biedny wyrobnik niesie ostatnią kapotę na zastaw, aby w krytycznéj chwili dać kawałek chleba choréj żonie i zgłodniałym dzieciom.
Artykuły zaś żywności wszyscy bez wyjątku prawie kupujemy z drugiéj ręki, płacąc za nie daleko drożéj, niżby to wyniosło, gdybyśmy je bezpośrednio od producentów nabywali.
Celem zaradzenia tym potrzebom istnieją dwa rodzaje stowarzyszeń, a mianowicie: towarzystwa zaliczkowo-wkładowe, które w różnych miejscowościach naszego kraju wyrastają jak grzyby po deszczu, i stowarzyszenia spożywcze.
Głos, jaki podnosimy, nie jest pierwszym w téj kwestji — myślano u nas o tem, zrobiono nawet w pewnych kółkach pierwsze kroki, ale jednak nie mamy jeszcze tego, co jest dla nas niezbędnem.
Z grona dobrze myślących kupców i obywateli wyszła błogosławiona myśl założenia towarzystwa wzajemnego kredytu o szerokim zakresie działalności. O ile nam wiadomo, mówiono o tem szeroko, uczestników chętnych nie brakło, kapitały były na zawołanie, jednak coś stanęło widocznie na przeszkodzie, bo naraz wszystko ucichło, i z towarzystwa wzajemnego kredytu zostało tylko wspomnienie, słodkie z tego względu, że było dowodem przebudzenia się z ociężałości
Strona:PL O potrzebie stowarzyszeń by K Junosza from Kalendarz Lubelski Y1875 p27.png
Ta strona została skorygowana.