Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

siało widocznie zrobić na choréj wielkiego i pożądanego wrażenia, kiedy na to głową tylko wzruszyła i ręce po dziecię wyciągnęła.
Lekarz jej podał syneczka, a ona swoje blade i zimne usta namiętnie do jego czoło przytuliła, potém ręką po czole i oczach przesunęła, wzrokiem osłupiałym po izbie potoczyła, zadrżała, upadła i — skonała. Wszelkich sposobów użyto, aby ją do siebie przywrócić; nacierano jej ręce, nogi, piersi, skronie; lecz krew w jéj żyłach na wieki zastygła. Mówiono jej o nadziei i pocieszeniu, ....lecz nadziei i pociechy od dawna już dla niéj nie było.
— Już się z nią skończyło, pani Niedopytalska, — ozwał się lekarz nareszcie.
— Biedna kobiecina! to prawda, już skończyła, — odpowiedziała dozorczyni, podnosząc z kołdry korek od butelki zielonéj, któren jej wypadł przy schylaniu się po dziecko, gdy je z rąk trupa odbierała. — Biedna kobiecina!
— Niekoniecznie po mnie posełać, gdyby dziecko w nocy bardzo krzyczało, moja pani Niedopytalska, — rzekł lekarz wdziewając rękawiczki z wielkim namysłem. — Będzie ono zapewne bardzo niespokojne. Dajcie mu trochę papki.
Poczém zasadził kapelusz na głowę, a wychodząc jeszcze raz przy łóżku się zatrzymał i dodał:
— Nie brzydka wcale była z niéj kobieta!..... Czy nie wiesz z kąd przybyła?
— Przywieziono ją tutaj przeszłéj nocy na rozkaz Wójta Gminy, — odpowiedziała staruszka. — Znaleziono ją leżącą na ulicy.... Musiała ona nie małą odbyć