Gminy był zmiękczył, lecz serca pana Bumble zmiękczyć nie potrafił.
— Czy sądzisz, moja mości pani Mann, — łajał w gniewie pan Bumble, chwyciwszy mocniéj za laskę, — że to jest przyzwoicie i zgodne z winném uszanowaniem dać tak długo czekać za bramą od ogrodu urzędnikowi Gminy, przybywającemu do ciebie w sprawie Gminy, dotyczącéj się sierót Gminy, ha, co? Czyś może o tém zapomniała, moja mości pani Mann, że i ty jesteś w usługach Gminy i płatną od Gminy?
— Wiem o tém, wiem, panie Bumble! Ja poszłam tylko te lube dzieci, które was tak bardzo kochają, o waszém przybyciu, Sir, uwiadomić, — odpowiedziała pani Mann z nadzwyczajną pokorą i uległością.
Pan Bumble nie małe miał rozumienie o potędze swéj wymowności i godności. Pierwszą okazał, a drugą sobie wywalczył. Spuścił tedy trochę z tonu.
— Dobrze już dobrze, moja pani Mann, — odpowiedział Bumble cokolwiek spokojniéj; — być może iż się rzecz tak ma jak mówisz, być może. Proszę iść naprzód, moja pani Mann. Ja tu przychodzę z urzędu i mam pewne polecenie dopełnić.
Pani Mann zaprowadziła Woźnego do małéj izdebki z posadzką cegłą wykładaną, podała mu krzesło i położyła własnoręcznie z uprzejmością nadzwyczajną jego kapelusz trójgraniasty i laskę urzędową przed nim na stoliku. Pan Bumble otarł pot z czoła, którym przechadzka ono pokryła, spojrzał z upodobaniem na swój kapelusz trójgraniasty i uśmiechnął się. Tak jest, on się uśmiechnął. Wszak Woźnemi są tylko ludzie; dla tego się téż i pan Bumble uśmiechnął.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.