wią, odziewają i pielęgnują, jak na prawego Chrześcijanina przystoi?
— Tak jest, — odpowiedział chłopczyna.
Ten ostatni Jegomość mimowolnie wielką prawdę wyrzekł. Trzeba było na to być Oliwerowi rzeczywiście prawym Chrześcijaninem, i to nadzwyczajnie gorliwym i cnotliwym Chrześcijaninem, aby się za tych modlić, którzy go żywili, pielęgnowali, i staranie o nim mieli. Lecz on tego nie czynił, gdyż go nikt modlić się nie nauczył.
— Kazaliśmy cię tutaj przyprowadzić, aby ci dać wychowanie i rzemiosła pożytecznego cię nauczyć, — rzekł rumiany Jegomość z wysokiego krzesła.
— Zaczniesz przeto od jutra szóstéj godziny z rana kłaki skubać, — dodał Jegomość w białej kamizelce.
Za to połączenie owych dwóch dobrodziejstw w jednej tak prostej czynności skubania kłaków, Oliwer nizkim ukłonem podziękował na skinienie bardzo dobitne Woźnego, który go potém do obszernéj izby zaprowadził, gdzie się ten biedny chłopczyna na łóżku twardém ułożyć musiał, i płaczem w sen ukołysał.
Jaki piękny obraz praw litościwych naszego kraju błogiego!.... Wszak pozwalają zasnąć człowiekowi biednemu,.... jeżeli może!
Biedny Oliwer!.... Kiedy snem błogim ujęty spoczywał, w zupełnej niewiadomości wszystkiego, co się w koło niego działo, ani mu się śniło, że zbór tego jeszcze wieczora postanowienie uchwalił, które wpływ największy na całą jego przyszłość wywrzeć miało. A jednak to w istocie się stało, rzecz zaś cała następnie się miała:
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.