szerna, murowana; na jednym końcu wisiał kocioł, a przy nim stał kucharz, swoim fartuchem kucharskim opasany i rozdawał dzieciom owsiankę wielką warzechą, przy pomocy dwóch kobiet, umyślnie w tym celu mu przydanych. Każdy chłopiec dostał jednę taką warzechę téj strawy, ale też i nic więcéj,... wyjąwszy jednak wszystkie święta, Niedziele i dnie uroczyste; wtedy bowiem dodawano im jeszcze do téj owsianki cztéry łuty i ćwierć chleba.
Talerzy nigdy myć nie potrzebowano. Chłopcy je bowiem swojemi łyżkami tak długo skrobali, dopokąd nie były na powrót tak czyste i lśniące jak szkło,.... a kiedy już tę całą czynność ukończyli, — co bardzo długo nigdy nie trwało, talerze bowiem nie wiele były większe od łyżek, — biedne dzieci, rzucając takie wygłodniałe spojrzenia na kocioł i ognisko, jakby i te kamienie nawet, z których się składało, pożreć były chciały, oblizywały sobie palce starannie, aby najmniejszéj kropelki nawet na nich nie pozostawić, jeżeliby przypadkiem jaka na nie padła.
Chłopcy zwykle apetyt niepospolity miewają.
Oliwer Twist i jego towarzysze znosili cierpliwie te powolne męki konania z głodu przez całe trzy miesiące. Lecz w końcu tak im głód mocno dopiekać zaczął, że jeden z nich, nieco roślejszy, jakby na jego wiek wypadało, i do podobnego życia wcale nie przyzwyczajony, — gdyż jego ojciec małą garkuchnię utrzymywał, — nie mogąc dłużéj znieść tych cierpień, z tą groźbą przed swoimi towarzyszami się oświadczył, iż téj nocy jeszcze najbliższego swego sąsiada nadkąsi, — a był to właśnie chłopiec bardzo wątły i słabowity, —
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.