Nakoniec przecież szepty te ustały, a gdy członkowie zboru do swych krzeseł i swéj godności uroczystéj powrócili, pan Limbkins się ozwał:
— Rozważyliśmy dokładnie waszą prośbę i na nią przystać nie możemy.
— Żadną miarą, — potwierdził znany nam Jegomość w białej kamizelce.
— Ani myśleć o tém, — dodali inni członkowie.
Że zaś o panu Gamfield ta krzywdząca wieść chodziła, iż niedawno dwom czy trzem uczniom swoim głowy na śmierć porozbijał, zdawało się mu tedy, że sobie zbór w sposób niepojęty to wbił do głowy, a ta okoliczność niemiła wpływ niekorzystny na ich postanowienie wywarła. Prawda, że postanowienie podobne wbrew wszelkiemu ich zwyczajowi w ułatwieniu podobnych spraw było, lecz, że mu wiele na tém zależało, aby wieści owe na nowo nie odświeżyć, zaczął tedy kręcić czapką w rękach, i zwolna od stołu się oddalać.
— A zatém mi panowie tego chłopca dać nie chcecie? — rzekł Gamfield, do drzwi się zbliżając.
— Nie, — odpowiedział Limbkins; — chyba że przy tak niemiłém zatrudnieniu tyle nagrody żądać nie będziesz, ile obwieszczeniem zapowiedziano.
Oblicze pana Gamfield napowrót się wypogodziło; zbliżył się tedy śpiesznie do stołu i rzekł:
— Ileż więc chcecie dać, panowie? Nie bądźcie za nadto surowi z biednym człowiekiem! Ileż dacie panowie?
— Mnie się zdaje, że trzy funty i dziesięć szylingów wystarczy? — rzekł Limbkins.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/038
Ta strona została uwierzytelniona.