— A ten człowiek oto, chce być jego majstrem?...... Jakże, mój panie?... czy będziesz się z nim dobrze obchodził,.... będziesz go żywił przyzwoicie,.... i we wszystkiém ojcowskie o nim miał staranie?..
— Jeżeli powiadam że chcę,.... to i uczynić to myślę, — odpowiedział Gamfield zniecierpliwiony opryskliwie.
— Twój język trochę za nadto uszczypliwy, mój przyjacielu!.... zdajesz się jednak człowiekiem być uczciwym i otwartego serca.
Odparł staruszek urzędnik, zwracając swe okulary na ubiegającego się o nagrodę, na głowę Oliwera nałożoną, w którego twarzy ohydnéj wyraz okrócieństwa wyraźnie był wybity. Lecz urzędnik staruszek był już na pół ciemnym, na pół zdziecinniałym, a tak ani podobna mu było tego dostrzedz i poznać, co światu całemu było jasne i widoczne.
— Mam nadzieję, że nim jestem, Sir, — odrzekł pan Gamfield, spójrzawszy zyzem.
— Nie wątpię o tém wcale, że nim jesteś, mój przyjacielu, — odparł staruszek, utwierdziwszy okulary mocniéj na nosie i szukając oczyma kałamarza.
Była to chwila stanowcza dla losu Oliwera.
Gdyby się kałamarz był na tém miejscu znajdował, na którém według myśli staruszka znajdować się był powinien, byłby natychmiast pióro w nim zamaczał i świadectwo podpisał, a Oliwer byłby bez ratunku wpadł w ręce pana Gamfield. Ale że ten godny urzędnik miał go tuż pod nosem, musiał zatém pierwéj po całém biórku oczyma za nim zbiegać, nim go nareszcie odkrył.
Podczas tego śledztwa spojrzenie jego padło także
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.