mu rozbije;.... a wszystkim jest wiadomo, że te dwie zabawy są zwykłą i najmilszą rozrywką tych panów.
Czém więcéj tedy zbór nad tém rozmyślał, i ten wzgląd brał na uwagę, tém liczniejsze korzyści w tém postanowieniu upatrywał, tak dalece, iż w końcu do tego wniosku doszedł, że niezwłoczne wysłanie Oliwera na okręt, jedynym i najlepszym sposobem zapewnienia jego losu było.
Wysłano tedy pana Bumble z poleceniem wywiedzenia się najprzód dobrze o wszystkiém, co z tym zamiarem pewną styczność miało, i wyszukania przytém jakiego kapitana okrętu, lub téż jakiéj inny osoby, któraby małego chłopca, sieroty bez rodziny i przyjaciół, do usług potrzebowała, i z sobą na okręt wziąść chciała.
Bumble wracał właśnie z téj wyprawy do domu roboczego, aby zdać sprawę ze swego poselstwa, gdy się tuż pod bramą z panem Sowerberry, przedsiębiorcą pogrzebów tego miasteczka, spotkał.
Pan Sowerberry był to wysoki, barczysty mężczyzna, w czarnym, wytartym surducie, łatanych pończochach bawełnianych téjże saméj barwy, i odpowiednich całemu ubiorowi trzewikach. Oblicze jego nie miało wcale wrodzonéj skłonności do uśmiechu, lubo powszechnie z tego był znany, że wesołość właściwą swego rzemiosła posiadał.
Gdy się do pana Bumble zbliżał, chód jego był lekki, a oblicze wewnętrzną radością jaśniało. Powitawszy Woźnego, uściskał go serdecznie za rękę:
— Wziąłem miarę tych dwóch kobiet, panie Bumble, które ostatniéj nocy umarły, — rzekł przedsiębiorca.
— Jeszcze się majątku z nas dorobisz, panie So-
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.