rzawszy przytém z takim wyrazem na Oliwera, jakby
to jego winą było, że nie był roślejszym; — prawda, że jest mały;.... temu zaprzeczyć nie można. Ale on jeszcze podrośnie, moja pani Sowerberry, on z pewnością jeszcze podrośnie.
— O ja wiem bardzo dobrze, że on jeszcze podrośnie, — odpowiedziała Jejmość z przekąsem, — ale na naszym chlebie i jadle. Ja w tém żadnéj oszczędności nie widzę, brać chłopców z roboczego domu do siebie, gdyż więcéj tylko zjedzą, jak cały zarobek ich warta; ale ci mężowie zawsze chcą być mędrszymi, i wszystko lepiéj wiedzieć muszą...... Ruszże się rusz z miejsca, i zejdź na dół po schodach, ty mały kościeniu!
Pani Sowerberry to mówiąc, drzwi małe, boczne, otworzyła, i wepchnęła Oliwera po schodach do komórki ciemnéj, wilgotnéj, stanowiącéj przedsionek do piwnicy, i kuchnią ochrzczonéj, w której dziewczyna brudna, w trzewikach z zadeptanymi napiętkami i pończochach niebieskich, gwałtem pilnéj i wielkiéj naprawy się domagających, siedziała.
— Słyszysz Karolino! — zawołała pani Sowerberry, zeszedłszy tuż za Oliwerem na dół; — daj temu chłopcu to mięso, co się dla psa pozostało. Od rana go jeszcze w domu nie było, to też i jeść nic nie dostanie. Mnie się zdaje, że to zjesz z ochotą, nieprawda chłopcze?
Oliwer, którego oczy się na samo wspomnienie mięsa zaiskrzyły, zaczął drżeć z czystéj chciwości pochłonięcia tego przysmaczku jak najprędzéj, i odpowiedział potwierdzająco na zapytanie. Niebawem też i talerz
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/059
Ta strona została uwierzytelniona.