— Nie, panie! — odpowiedział Oliwer.
— Ja jestem pan Noa Claypole, — rzekł na to ów chłopiec z domu miłosierdzia, — a ty jesteś moim podwładnym. Pootwieraj okiennice i pozawieszaj godła, ty chłopcze przemierzły!
Pan Noa Claypole, to wyrzekłszy, biednego Oliwera najprzód silnie kułakiem w plecy uderzył, a potém z wielką godnością do składu wszedł, co mu wielką powagę u niego zjednać miało, lubo to jest rzeczą bardzo trudną dla chłopca nizkiego, z łbem wielkim, małemi oczyma, twarzą głupkowatą w jakimkolwiek położeniu swego życia poważnie wyglądać, zwłaszcza, jeżeli się z tymi wdziękami osobistymi nos czerwony i spodnie skórzane, żółte, połączą.
Gdy Oliwer okiennice pozdejmował i szybę już nawet przez swoje gorliwe natężenie wybił, aby je podnieść i na małe podwórze w domu zanieść, gdzie je przez cały dzień przechowywano, pan Noa dopiero wtedy do niego się zbliżył, i pocieszywszy go tém miłem zapewnieniem: że coś oberwie, tak dalece się poniżył, iż mu w pomoc przyjść raczył.
Nie zadługo też pan Sowerberry się zjawił, a w kilka chwil po nim i jego droga małżonka, pani Sowerberry, w składzie się pokazała; poczém Oliwer, oberwawszy coś za stłuczoną szybą, jak mu to Noa przepowiedział, za tym chłopcem do kuchni na śniadanie się udał.
— Siadaj bliżéj przy ogniu, Noa, — rzekła Karolina. — Schowałam dla ciebie kawałek szynki z pańskiego śniadania. Oliwerze, zamknij drzwi za panem Noa, i weź sobie to, co tam leży na pokrywie od dzieżki,
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.