Oto jest twoja herbata, weź ją sobie tam na skrzynię i wypij ją, tylko żywo, bo cię wnet na górze w składzie potrzebować będą. Słyszałeś?
— Słyszałeś, chłopcze z roboczego domu? — powtórzył Noa Claypole.
— Oj ty niepoczciwy Noa! — rzekła Karolina, — jaki z ciebie człowiek dziwny! dla czegóż temu chłopcu nie dasz pokoju?
— Jemu dać pokój! — odparł Noa. — Czyliż mu cały świat nie daje pokoju?.... Wszakże go jego własny ojciec i matka odstąpili i pokój mu dają; wszyscy krewni go opuścili i pokój mu dają. No i cóż, Karolino, czy nie dobrze? ha! ha! ha!
— Oj ty dziwaku, ty! — odpowiedziała Karolina, i na całe gardło się rozśmiała.
Ten śmiech i Noa podzielał, a oboje potém z gniewem i złością na biednego Oliwera spoglądali, który, drżąc z zimna, w najodleglejszym kącie kuchni na skrzyni siedział, i najlichsze kęsy jadła, naumyślnie dla niego wybrane, spożywał.
Noa był chłopcem z domu miłosierdzia, lecz nie sierotą z domu roboczego.
On nie był dzieckiem przypadku, albowiem swój rodowód aż do swoich rodziców, niedaleko nawet mieszkających, wyprowadzić zdołał. Jego matka była praczką, a ojciec żołnierzem, pijakiem, uwolnionym z wojska z jedną nogą drewnianą, i dwudziestu jeden fenikami dziennego żołdu, prócz małego jeszcze ułamku.
Chłopcy z sąsiedztwa już od dawna za zwyczaj sobie wzięli Noego, właściwym ubiorem chłopca z domu miłosierdzia napiętnowanego, różnemi hańbiącemi prze-
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/066
Ta strona została uwierzytelniona.