Czas próby nakoniec przeminął, a Oliwer pozostał jako chłopiec w nauce u pana Sowerberry.
Była to właśnie pora roku bardzo niezdrowa. Mówiąc po kupiecku: trumny właśnie bardzo dobrze odchodziły, a Oliwer, w przeciągu kilku tygodni bardzo wielkiego doświadczenia w rzemiośle swojém nabrał.
Powodzenie pomyślne owego nader bystrego pomysłu pana Sowerberry najśmielsze nawet nadzieje jego przewyższyło. Najstarsi mieszkańcy miasteczka nie pamiętali takiego roku, w którymby kur tak mocno był panował, lub tak śmiertelnym był dla dzieci; a mały Oliwer, z kapeluszem na głowie, przyozdobionym w czarne wstęgi aż po kolana sięgające, nie małą ilość tych smutnych pogrzebowych pochodów z niewypowiedzianém podziwieniem i rozczuleniem wszystkich matek miasteczka, prowadzić musiał.
Że zaś Oliwer swojemu panu i przy wielu innych