Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

— To prawda, pani, to prawda! — odpowiedziała Karolina. — Spodziewam się, że to będzie nauczką dla naszego pana, aby takich haniebnych niewdzięczników, którzy się już na to porodzili, by ludzi rozbijać i mordować, drugi raz do domu nie sprowadzał. Biedny Noa! omal że go ten złoczyńca mały już nie zabił, gdym go od niego obroniła....
— Biedny chłopczyna! — powtórzyła pani Sowerberry, spoglądając z litością na tego chłopca z domu miłosierdzia.
Noa, któremu Oliwer szczytem swéj głowy zaledwie po guzik najwyższy od kamizelki sięgał, widząc iż się te niewiasty tak mocno nad nim litują, zaczął sobie ręką trzeć oczy i nakoniec przecież kilka łez z nich wycisnął.
— Cóż teraz poczniemy? — zawołała pani Sowerberry. — Mego męża niema w domu,.... żadnego męża niema w domu,.... a on te drzwi najdaléj za dziesięć minut wysadzi.
Zdawało się jakby Oliwer tę przepowiednię swéj pani chciał był sprawdzić, albowiem ustawicznie z siłą niepospolitą do drzwi dębowych od piwnicy się dobijał.
— Bożeż mój boże!.... Mnie się zdaje pani, — ozwała się Karolina, — że najlepiéj będzie po policyję posłać....
— Albo po wojsko, — wtrącił Claypole.
— Nie, nie, — odpowiedziała pani Sowerberry, przypomniawszy sobie dawnego przyjaciela Oliwera. — Noa! pobiegnij natychmiast do pana Bumble, i proś go, aby natychmiast do nas przyszedł, i ani chwili się nie ociągał. Nieszukaj czapki,.... tylko biegaj z gołą gło-