wiem bardzo słusznie, iż przez to najłatwiéj uwagę owego Jegomości na siebie ściągnie i oburzenie większe w nim wzbudzi.
Ta nadzieja go nie omyliła, a uwaga owego Jegomości rzeczywiście na niego się natychmiast zwróciła; gdyż zaledwie trzy kroki uszedł, z markotnością się zatrzymał, ku nim obrócił i pana Bumble zapytał: dla czego ten chłopiec tak jęczy, a pan Bumble się nad nim nie zlituje i tego pocieszenia mu nie udzieli, które zwykle cały ten szereg żałośnych jęków mimowolnie przerywa i kończy.
— Jest to biedny chłopiec w robocie u rzemieślnika poczciwego, Sir — odpowiedział Bumble, — którego mały Oliwer Twist omal że nie zabił;.... tak jest Sir, nawet już prawie zabił!....
— Na Boga! — zawołał Jegomość w białej kamizelce, przybliżając się do nich. — Wiedziałem o tém! Od samego początku miałem jakieś przeczucie, że ten chłopiec krnąbrny i zuchwały kiedyś będzie wisiał.
— I służącą chciał zamordować, — dodał pan Bumble, blady jak chusta.
— I panią!.... — wtrącił Noa Claypole.
— I pana to samo, nieprawda Noa? — dodał Bumble.
— Nie, tego nie, gdyż go wtenczas w domu niebyło; inaczéj by go był także chciał zamordować, — odpowiedział Noa. — Przynajmniéj powiedział żeby to był uczynił.
— Czy doprawdy?.... mówisz, mój chłopcze, że on powiedział, iżby to był uczynił? — spytał Jegomość w białej kamizelce.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/094
Ta strona została uwierzytelniona.