Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

drogi z największą wygodą odbyć mogą, na którą on cały tydzień odwagi i trudów potrzebował.
Z tego rozmyślania obudziło go nagle spostrzeżenie, iż jakiś młody człowiek, który przed chwilą dopiero z największą obojętnością i niedbałością mimo niego przeszedł, niebawem powrócił, i z drugiéj strony ulicy z uwagą i ciekawością na niego spoglądał.
Zrazu Oliwer na to żadnéj baczności niedawał; lecz gdy ten chłopiec postawy swojéj niezmieniał, i przez długi czas okiem śledczém i badawczem się mu przypatrywał, Oliwer w końcu głowę do góry podniósł i wzrok swój na niego zwrócił.
Ów młody człowiek to widząc, przeszedł przez ulicę, i zbliżywszy się do Oliwera, rzekł:
— Jak się masz, mój chłopcze?
Nieznajomy młodzieniec, który Oliwera w ten sposób zagadnął, był w tymże samym wieku prawie co i on; lecz w obliczu jego taka przebiegłość przebijała, jak się Oliwerowi jeszcze nigdy widzieć nie zdarzyło. Zresztą miał on nos zadarty, czoło płaskie, nizkie, twarz pospolitą, a przy tém tak był brudny i niechlujny, żeby trudno były pary do niego znaleść. Jednak ruch cały i układ dorosłego mężczyzny posiadał. Kapelusz tak lekko na głowie miał zasadzony, że mu co chwila spadnięciem groził,.... co by też z największą pewnością było nastąpiło, gdyby właściciel kapelusza również co chwila zręcznym rzutem głowy na miejscu go nie był utrzymał.
Na sobie miał surdut długi aż po kostki prawie, o rękawach, aż po łokieć blizko zawiniętych, widocznie w tym celu, aby ręce mógł mieć wolne i do kieszeni od