ich natychmiast surowo karcił, przyganiał im mocno zdrożność próżniackiego i gnuśnego życia i zalecał im konieczność pracy, wysełając ich spać bez wieczerzy. Pewnego razu tak dalece nawet w swéj gorliwości i swym zapale się posunął, że ich obu ze schodów strącił, co się Oliwerowi jednak gorliwością cokolwiek przesadzoną w upomnieniu ich do cnoty być zdawało.
Pewnego rana Oliwer raz przecież nakoniec to pozwolenie otrzymał, o które już tak długo i usilnie błagał.
Od kilku dni już ani chustek, ani też żadnego innego wyrobu nie przynoszono, a obiady przez to bardzo skromnie i skąpo wypadały. Ta okoliczność była może powodem, iż się staruszek żartobliwy nakoniec dał skłonić do udzielenia Oliwerowi swego pozwolenia. Czy to był jednak powód prawdziwy, lub nie, dość, że Oliwerowi powiedział, iż może wyjść na świat, i wspólnéj opiece Smyka i Karolka Bates go powierzył.
Ci trzéj chłopcy wyszli tedy na miasto. Smyk jak zwykle, w swoim długim surducie o rękawach aż po łokcie zawiniętych, i kapeluszu na samym czubku głowy;.... Karolek Bates idąc poważnie, trzymając ręce w kieszeniach od spodni,.... a Oliwer w środku pomiędzy nimi, niezmiernie ciekawy, gdzie go też ci dwaj towarzysze najprzód zawiodą, i jakiéj gałęzi rzemiosła nauczać będą.
Idąc przez ulice, szli jednak krokiem tak powolnym, leniwym, że się Oliwer mocno zdziwił, i nakoniec na tę myśl wpadł, iż to nie było wcale ich zamiarem, aby się udać na robotę, ale staruszka oszukać i po mieście się wałęsać.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/134
Ta strona została skorygowana.