Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

winowajców już osądzonych, a często i na śmierć skazanych osadzają, prawdziwymi są pałacami.
Ktoby temu niechciał dać wiary, niechże sam oba porówna.
Staruszek sam niemniéj od Oliwera smutnie wyglądał, gdy się klucz w zamku obrócił i zasówka zasunęła; z westchnieniem spojrzał na książkę, która przyczyną niewinną tego wszystkiego była.
— Ten chłopiec coś takiego w twarzy swojéj posiada, co mnie za serce chwyta i mimowolnie do niego pociąga!
Przemówił do siebie staruszek, odchodząc ode drzwi zwolna, i uderzył się w zamyśleniu książką lekko po brodzie.
— Miałżeby on być niewinnym?.... Wprawdzie na takiego wygląda!.... bądź co bądź, — dodał staruszek, zatrzymawszy się nagle, wznosząc oczy ku niebu, — ale raz już na Boga! to spojrzenie gdzieś widziałem.
Pomyślawszy o tém przez chwilę, zwrócił się ciągle w dumaniach swoich pogrążony, do przedpokoju urzędowéj izby, którego okna na podwórze wychodziły i usiadłszy tutaj w kącie, wywołał przed oko swéj duszy cały obszar twarzy, które całun ponury grobu od wielu lat już pokrywał.
— Nie! — zawołał nakoniec, — to musi być czyste przywidzenie.
Jeszcze raz się w myśli wszystkiem twarzom dobrze przypatrzył.
Jeszcze raz je wszystkie przed oczy wywołał, a serce jego wielkiéj doznało przykrości, gdy mu je