przyszło całunem grobowym na powrót pokryć, pod którym tak długo już spoczywały.
Były to twarze przyjaciół, i nieprzyjaciół, i wiele innych jeszcze osób, całkiem mu prawie nieznajomych, teraz jednak natrętnie z tłumu na niego spoglądających. Były tam oblicza młodych i kwitnących dziewcząt, będących teraz już staremi kobietami; były też i takie, które grób na okropne trofei zwycięztwa śmierci zamienił, które jednak myśl człowieka, silniejsza od niéj, w dawną ich świeżość i piękność uroczą przybrała, ogniem życia ich oczy zapaliła, uśmiech na usta ich wywabiła, wywołała ich duszę promieniącą świetnie z po za téj maski z gliny;... lśniące pięknością z tamtéj strony
grobu, zmienione jedynie dla tego, aby nabrać téj piękności, a pokryte ziemią, aby się stać światłem, i miłym, ponętnym promieniem swojém na ścieżce do nieba świecić.
Lecz staruszek żadnéj twarzy przypomnieć sobie niezdołał, z którąby rysy twarzy Oliwera najmniejsze podobieństwo miały; z westchnieniem tedy pożegnał owe wspomnienia, które w swéj duszy wywołał, a posiadając na szczęście swoję pamięć bardzo płochą, wkrótce się całkiem w czytaniu swéj książki zatopił, i o świecie całym zapomniał.
Z tego zapomnienia praebudziło go niebawem uderzenie lekkie w ramię i zaproszenie owego dozorcy więzienia z pękiem kluczy w ręku, aby się za nim do izby urzędowéj udał. Staruszek śpiesznie książkę zamknął, i natychmiast przed oblicze dumne i dworujące sławnego pana Fang zaprowadzony został.
Izba urzędowa miała okna wychodzące na ulicę, i ściany taflowane. Na jednym końcu siedział pan Fang
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/145
Ta strona została skorygowana.