za szrankami przy swojém biórku, a koło drzwi było ogrodzenie do klatki ciasnéj podobne, do którego biednego Oliwera wepchnięto, drżącego na całém ciele z przestrachu i przerażenia na okropność tego widowiska.
Pan Fang był to mężczyna średniego wzrostu, z włosem niebardzo bujnym na głowie; lecz i ten, co go jeszcze miał, rósł jedynie z tyłu i dołem po obu stronach głowy. W obliczu przebijała surowość i nadzwyczajna nadętość. Jeżeli w istocie nie miał swyczaju pić więcéj, jak tylko tyle, ile mu do zdrowia służyło, więc mógł śmiało wytoczyć sprawę przeciwko zaskarżeniu, w téj mierze na jego twarzy wyrytemu, a z pewnością byłby ją wygrał i przyznanie hojnego wynagrodzenia
u sądu pozyskał.
Staruszek zbliżył się z uszanowaniem do biórka urzędnika, pokłonił mu grzecznie i łącząc mowę z uczynkiem, rzekł:
— Oto jest moja karta, Sir. —
Poczém o parę kroków się cofnął, powtórnie grzecznie i przyzwoicie ukłonił i cierpliwie śledztwa i wywodu urzędowego oczekiwał.
Przypadkiem jednak się zdarzyło, iż pan Fang téj chwili był zajęty czytaniem artykułu w Gazecie Porannéj, w któréj ostatnie rozsądzenia jego surowo były rozebrane, a on po raz trzysta pięć dziesięty niebardzo korzystnie szczegółowéj i troskliwéj pamięci ministra spraw wewnętrzynch polecony. Mocno się tedy rozgniewał i z okropnym gniewem koło siebie okiem potoczył.
— Kto Aćpan jesteś! — zapytał pan Fang rubasznie.
Strona:PL Oliwer Twist T. 1.djvu/146
Ta strona została skorygowana.